Przypomnijmy, ekolodzy zarzucają zakładowi Weber, że emitując do powietrza niebezpieczne substancje, wpływa negatywnie na zdrowie i życie gniewian. Władze tej firmy stanowczo zaprzeczają. W tej sprawie odbyło się w październiku spotkanie pod hasłem Stop spalarni w Gniewie.
Następnie walka przeniosła się na drogę korespondencyjną. Dokumenty w tej sprawie krążą między nimi, Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim a Ministerstwem Środowiska. Korespondencja rozpoczęła się od zmiany pozwolenia zintegrowanego, które na wniosek Saint Gobain Weber, które wydał Pomorski Urząd Marszałkowski we wrześniu br. Od tego 20 października odwołali się ekolodzy, których w tym wypadku reprezentowało Stowarzyszenie Technologii Ekologicznych Silesia z Opola.
8 listopada Pomorski Urząd Marszałkowski przesłał ich skargę wraz z dokumentacją do ministra środowiska.
- Chodzi o to, że instalacja Webera nie ma tzw. „komory dopalania” za piecem obrotowym, przez co produkty niepełnego spalania (w tym dioksyny i furany) dostają się przez komin do atmosfery - tłumaczy Tomasz Wollny z STE. - Instalacja nie spełnia przepisów, jakie powinna spełniać każda instalacja współwalcząca odpady (normy emisyjne, pomiary emisji). Do tego uderza ilość rozpuszczalników BTEX (benzen, toluol, eten, ksylen) oraz węglowodorów alifatycznych, jakie według decyzji marszałka ta instalacja może emitować do atmosfery. To tysiące ton rocznie. Z technologicznego punktu widzenia nie ma to żadnego uzasadnienia, przecież wypał keramzytu to nie zakład chemiczny, czy petrochemia.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?