Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajemnicza śmierć w wieluńskiej oczyszczalni

Daniel Sibiak
To pierwszy tak tragiczny wypadek w wieluńskiej oczyszczalni
To pierwszy tak tragiczny wypadek w wieluńskiej oczyszczalni fot. Marek Mikulski
Sekcja zwłok, którą przeprowadzono w poniedziałek wykazała, że mężczyzna nie doznał zawału serca, ani nie miał wylewu.

Wcześniej podejrzewano bowiem, że pracownik oczyszczalni ścieków mógł zasłabnąć, a dopiero później wpaść pod maszynę. Takiemu zbiegowi okoliczności kategorycznie zaprzecza również rodzina zmarłego, która poinformowała nas, że mężczyzna nigdy nie leczył się na serce.

- Sekcja zwłok wykazała szereg obrażeń wewnętrznych i uszkodzeń narządów, m.in. złamanie żeber. Biegły zlecił jednak dodatkowe badania histopatologiczne. Ich wyniki będą znane za miesiąc - wyjaśnia Józef Mizerski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.

Wstępnie zdarzenie zakwalifikowano jako nieszczęśliwy wypadek przy pracy. W sprawie jest jednak wiele niejasności i pytań. Zasadnicze dotyczy tego, dlaczego na maszynie, która wciągnęła mieszkańca Wielunia, nie odnaleziono śladów jego krwi. Poza tym osoby, które pracują przy takich urządzeniach, nie mają wątpliwości, że maszyna nie jest tak niebezpieczna, by bez trudu wciągnąć człowieka.

Wyjaśnieniem sprawy, oprócz prokuratury i policji zajęła się także Państwowa Inspekcja Pracy. Na wyniki analizy inspektorów PIP również trzeba będzie poczekać około miesiąca. Dlaczego tak długo?

- Staramy się ustalić okoliczności i przyczyny wypadku. Ponieważ nie było świadków zdarzenia, ważne są dla nas wyniki sekcji zwłok, opinia lekarzy i ustalenia policji. W wyjaśnieniu okoliczności wypadku pomoże nam też protokół powypadkowy, który sporządzono w zakładzie pracy i zeznania uzyskane od pracodawcy. To wszystko trzeba dokładnie sprawdzić i wyciągnąć wnioski - wyjaśnia Ryszard Wardęga, kierownik sieradzkiej delegatury PIP.

Przypomnijmy, że pracownik oczyszczalni został wciągnięty przez zgarniacz osadników podczas rutynowego sprawdzania stanu zbiornika. O opinię, jak mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku, próbowaliśmy dowiedzieć się od kierownika wieluńskiej oczyszczalni ścieków. Nie chciał jednak rozmawiać na ten temat. Stwierdził jedynie, że znał dobrze pracownika i trudno mówić mu o tym, co wydarzyło się w zakładzie tydzień temu.

To pierwszy taki wypadek w wieluńskim zakładzie, który jest nowoczesny i w dużej mierze zautomatyzowany.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto