Przedstawiciele tczewskiego sanepidu polecili im udać się do swoich lekarzy rodzinnych po antybiotyk, który podaje się osobom mającym kontakt z chorymi na sepsę. Ostatecznie otrzymali informację, aby jechać do szpitala, gdzie dzieci dostaną odpowiedni lek. Nie wszyscy otrzymali pomoc od razu.
- Najpierw dostaliśmy w aptece zamiennik lekarstwa z recepty, który okazał się nieprzydatny w tej chorobie - mówią z rozgoryczeniem Joanna i Jacek Wójcik, którzy przyszli ze swoim synkiem Jankiem. - Następnie odesłano nas ze szpitala, bo były kłopoty ze skierowaniem. Ostatecznie okazało się, że nasze dziecko dostanie antybiotyk bez skierowania i kłopotów. Ale dopiero po interwencji!
Przedstawiciele szpitala tłumaczą, że profilaktyka w przypadku sepsy do nich nie należy, chociaż w tym przypadku wyszli jednak naprzeciw takiej potrzebie.
- Naszym zadaniem było poinformowanie bakteriologii i sanepidu o śmiertelnym przypadku - informuje dr Renata Szajkowska, ordynator oddziału dziecięcego w tczewskim szpitalu. - Kiedy dowiedzieliśmy się jednak, że rodzice trafiają do nas z dziećmi, szybko zapadła decyzja, że otrzymają one antybiotyk od nas, bo w aptekach trudno go uzyskać z dnia na dzień.
Pani doktor tłumaczy, że taką pomoc uzyska u nich każdy z grupy, do której chodził zmarły chłopiec.
- Tak też było do tej pory - dodaje Renata Szajkowska. - Na problem napotkali jedni rodzice i za to mogę jedynie przeprosić. Zresztą sprawę szybko udało się rozwiązać. A co istotne, nie ma powodów do paniki. Uczniowie innych klas nie muszą otrzymywać tego antybiotyku.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?