Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tczew. Były więzień Auschwitz o swojej brawurowej ucieczce z obozu koncentracyjnego

JÓZEF ZIÓŁKOWSKI
Kazimierz Piechowski mówił w Tczewie o brawurowej ucieczce z obozu koncentracyjnego. Na zdjęciu wraz z żoną Igą.
Kazimierz Piechowski mówił w Tczewie o brawurowej ucieczce z obozu koncentracyjnego. Na zdjęciu wraz z żoną Igą.
Tczewskie Towarzystwo Kulturalne Brama zorganizowało spotkanie z Kazimierzem Piechowskim, byłym więźniem obozu w Auschwitz, autorem książki i "Byłem numerem...".

Tczewskie Towarzystwo Kulturalne Brama zorganizowało spotkanie z Kazimierzem Piechowskim, byłym więźniem obozu w Auschwitz, autorem książki i "Byłem numerem...". Poprzedziła je projekcja filmu "Uciekinier" w reżyserii Marka Tomasza Pawłowskiego. Film pokazujący ucieczkę czterech więźniów z obozu koncentracyjnego ma być pokazany na przełomie lutego i marca w TVP 1.

Po projekcji filmu była szansa zadawania pytań przez uczestników spotkania. Kazimierz Piechowski do Auschwitz trafił w czerwcu 1940 roku. Po dwóch latach, 20 czerwca, z grupę kolegów uciekł osobowym samochodem w mundurze esesmana.
- Uciekając z obozu miał pan 26 lat. Na ile, przy podejmowaniu tak ryzykownej decyzji, był ważny wiek?
- Ucieczka dawała szansę dalszego przeżycia. Tym bardziej, że jeden z kolegów był przeznaczony do rozstrzelania. Takie informacje otrzymaliśmy. Przebywając coraz dłużej w obozie traciliśmy siły. Szanse ucieczki tych więźniów, którzy przybywali do obozu i mieli 40 lat były zdecydowanie mniejsze niż nasze. Po przybyciu bardzo szybko tracili siły. Praca wyniszczała nas i na dodatek trzeba było wytrzymać głód.
- Czy pańscy i pańskich kolegów rodzice byli represjonowani z powodu ucieczki?
- Przychodzącym do obozu mówiono, że jeżeli ktoś ucieknie, to z komanda pracy, w którym pracował wybranych zostanie 10 więźniów na rozstrzelanie. Ruch oporu w obozie był też silny. Poprzez tajne organizacje wysłaliśmy grypsy do rodzin. Jednak ojciec Staszka zlekceważył gryps i nie uciekł. Mimo to do Oświęcimia trafiła jego mama. Rodziców Genka Niemcy nie mogli dopaść. Moich rodziców wyrzucono z mieszkania na początku wojny. Mama pracowała w dużym gospodarstwie pod Tczewem, tata był maszynistą i do domu wrócił dopiero po wojnie. Straszne restrykcje przeżyła mama ostatniego z kolegów, Józka. Nasz pomysł ucieczki polegał na na tym, że przejdziemy w przebraniu niemieckich oficerów jako niezarejestrowane komando obsługi wozu. Nie chcieliśmy dopuścić do tego, aby za nas rozstrzelano niewinnych więźniów.
- Kiedy hitlerowcy zorientowali się, że uciekliście z obozu?
- Mogliśmy uciekać tylko w sobotę, bo pracowaliśmy w ten dzień do godziny 12. Potem było bicie wszy w koszulach. Pchły, wszy, biegunki, to dodatkowe dolegliwości w obozie. Był więc czas do wieczornego apelu, kiedy Niemcy się zorientowali.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto