MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Bieliźniarka nie dla snobów

Maciej Jędrzyński
Stare, przedwojenne krzesła warte są średnio kilkaset złotych. Fot. M. Jędrzyński
Stare, przedwojenne krzesła warte są średnio kilkaset złotych. Fot. M. Jędrzyński
- Mebel jest po to, aby go używać, choć przyjeżdżają też do mnie klienci, którzy traktują starą szafę, czy kredens jak świętość i wolą nic w nich nie trzymać - opowiada Dariusz Maciejewski z Obozina.

- Mebel jest po to, aby go używać, choć przyjeżdżają też do mnie klienci, którzy traktują starą szafę, czy kredens jak świętość i wolą nic w nich nie trzymać - opowiada Dariusz Maciejewski z Obozina. Ten elektronik z wykształcenia, sołtys Obozina, ratuje rzeczy, w których w ciągu ostatnich stu, dwustu lat trzymano bieliznę, korespondencję, albo zasiadano przy nich do gry w karty. Trafiają do niego meble z wielu stron Polski, kupione na bazarach, antykwariatach. Są też przedmioty rodowe, otaczane pamięcią o przodkach.

Zapach czasu

Najczęściej bywają to eklektycznie wykonane meble, czyli takie, gdzie mamy do czynienia z pomieszaniem różnych stylów. Często też w ręce renowatora trafiają meble typu biedermeyer - proste, mieszczańskie meble z XIX wieku. Wykonane z brzozy, wiśni lub mahoniu.
- Klienci przeważnie wiedzą czego chcą, czują klimat starego mebla, jego zapach - kontynuuje pan Darek. - Najgorzej jest wtedy, gdy ktoś chce mieć ze zwykłego snobizmu stuletnią bieliźniarkę, ale nie czuje szacunku do niej, bo wydaje mu się, że powinna lśnić jak nowa meblościanka. Nie tędy droga.
Obozin to niewielka wieś, w gminie Skarszewy. Pan Darek, rodem z Kołobrzegu, osiadł w niej kilka lat temu. Przyjechał z Trójmiasta, gdzie studiował i w zamian za dach nad głową pomagał koledze przy renowacji mebli. Czas mijał i przyszły sołtys Obozina nabrał na tyle dobrej wprawy przy odnawianiu mebli, że w końcu sam zaczął tym się zajmować.

Warsztat w oborze

W Obozinie młody sołtys mieszka z żoną. To ładne miejsce. Pan Darek kupił tam stary, drewniany dom, który niewątpliwie ma swój urok. Obok stoi, chyba równie stara stodoła. W pamięci zapadają też niewielki sad, kwiaty i koty z sympatycznym rudzielcem na czele. Nic dziwnego, że wesele pan Darek miał właśnie za oknami domu, w którym zresztą też nie brakuje starych mebli.
- Można powiedzieć, że szewc bez butów chodzi, bo jakoś do tej pory nie wziąłem się za ich renowację - śmieje się sołtys.
Nas jednak najbardziej interesuje, gdzie odbywa się żmudna i wymagająca cierpliwości renowacja. Wszystko dzieje się w budynku przerobionym na warsztat pracy z... obory. Niemal przy każdej ścianie stoi ciekawy egzemplarz, na przykład składany stolik do kart, czy zdobiona szafka.
Pan Darek ogląda najpierw meble w domu klienta, gdzie wycenia wstępnie koszt renowacji. Drobne prace przeprowadza na miejscu, poważniejsze u siebie, w Obozinie.

Trucie korników

To nie jest proste zajęcie. Trzeba oczyścić powierzchnię mebla ze starych powłok, wytruć korniki za pomocą śmierdzących chemikaliów. Po oczyszczeniu uzupełnia się lub naprawia brakujące elementy, likwiduje ubytki i nakłada tamponem politurę, a nie lakier, jak podkreśla renowator. Tę ostatnią czynność robi się wielokrotnie. Czasem też trzeba naprawić zamek w szufladzie, dorobić klucz. Przydają się więc nie tylko stolarskie umiejętności, ale również ślusarskie, czy tapicerskie, a i z chemią ma się do czynienia (środek na korniki, politura). Każdy z mebli nim będzie lśnił niczym nowy, znajduje się w rękach renowatora przez dobrych kilka tygodni. Samo tylko trucie korników trwa trzy tygodnie. Odnowiony mebel postoi jeszcze przez około 50 lat.

Zdjęcia pod kluczem

Przy pracy zdarzają się różne odkrycia, które pomagają ustalić dokładny wiek mebla.
- W jednym z mebli była zamknięta szuflada i właściciel nie mógł jej otworzyć - opowiada renowator. - Sam więc to zrobiłem i w środku znalazłem jakieś stare, chyba rodzinne zdjęcia. Przy wyrobie mebli używano kiedyś gazet i nieraz znajdę fragmenty rosyjskiej, czy niemieckiej prasy. W każdym razie pieniędzy i złota do tej pory nie znalazłem!
Do mieszkańca Obozina trafiają dosyć cenne meble. Krzesła warte są średnio kilkaset złotych, a szafy i inne przedmioty nieraz kilka tysięcy.
- Renowacja kosztuje zazwyczaj mniej więcej połowę ceny takiego mebla, kupionego na bazarze, czy Jarmarku św. Dominika - zdradza pan Darek. - Nie jestem konserwatorem, ale rzemieślnikiem wykonującym określone usługi. W zachodniej Europie za takie usługi trzeba zapłacić więcej niż wart jest mebel. A u nas, wiadomo, społeczeństwo ubożeje. Ale może coś się zmieni, gdy będziemy już w Unii Europejskiej. Zobaczymy...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto