Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dobra wiadomość: Udało się zebrać pieniądze na operację serduszka maleńkiej Marysi Lisiewicz

Krystyna Paszkowska
Krystyna Paszkowska
Na początku listopada pisaliśmy o prowadzonej zbiórce pieniędzy na operację serduszka maleńkiej Marysi Lisiewicz, u której już w łonie mamy zdiagnozowano poważne wady serca. Udało się zebrać pełną kwotę potrzebną do przeprowadzenia operacji w klinice w Münster w Niemczech. Marysia przyszła na świat już w niemieckiej klinice, gdzie pozostaje pod opieką specjalistów.

Na operację dla Marysi trzeba było zebrać prawie 300 tys. zł. Ta kwota znacznie przekraczała możliwości rodziców dziewczynki oraz jej rodziny, bliskich. Jedyną szansą na zgromadzenie pełnej kwoty była publiczna zbiórka pieniędzy.

To jej pierwsze dzieciątko, chociaż na razie jeszcze jest pod sercem, to Anna Lisiewicz z ogromną obawą i jednocześnie nadzieją patrzyła w przyszłość. "Nie jest tak, jak być powinno… Nie ma radosnego oczekiwania, mnóstwa zdjęć, gratulacji. Jest strach. Nasza córeczka, która niczego nieświadoma rośnie pod moim sercem, w chwili narodzin zacznie umierać. Jesteśmy zrozpaczeni i przerażeni… Jedyna nadzieja dla Marysi czeka w klinice w Münster. Poród, a kilka dni później operacja ratująca serce, ratująca życie - to nasz cel. Błagamy o pomoc! Mamy tak mało czasu..." - pisała zrozpaczona mama Marysi.

W 16. tygodniu ciąży lekarz prowadzący zasugerował, że coś jest nie tak z serduszkiem maluszka. - Łzy kapały mi ciurkiem, nie mogłam wydusić z siebie słowa - wspomina pani Anna. - Skierował nas na dodatkowe badania. Dni upływały mi na płaczu i rozmyślaniu, co jest źle. Czułam strach, którego nie da się opisać... Po echu serca przyszła diagnoza, która zwaliła nas z nóg. Okazało się, że nasza malutka kruszynka ma szereg wad serca: bardzo duży ubytek w przegrodzie międzykomorowej, przełożenie wielkich pni tętniczych, zwężenie zastawki płucnej oraz zwężenie zastawki trójdzielnej z niedorozwojem prawej komory... Wtedy jeszcze te słowa były dla nas niezrozumiałe, nie widzieliśmy, co to oznacza. Po przeczytaniu setek artykułów w Internecie oraz poznaniu wielu rodzin, które zmierzyły się z podobną wadą, już wiemy... Ta wiedza paraliżuje.

W kraju wielu specjalistów twierdziło że taki zespół wad może być leczony tylko paliatywnie i polegać na szeregu operacji prowadzących do serca jednokomorowego... Taka przyszłość dla córeczki była dla jej rodziców nie do pomyślenia.

- Przecież nasza córeczka ma dwie pracujące komory! - podkreślali Anna i Dawid Lisiewiczowie, rodzice Marysi. - Tak to prawda, że prawa komora stanowi 1/3 wielkości lewej, że zastawka trójdzielna jest dwukrotnie za mała... Ale Marysia ma dwie komory... Z nimi ma większą szansę na życie!

Pomoc rodzice znaleźli 600 km od domu, w Krakowie. Po konsultacjach z profesorem Edwardem Malcem znów płakali, tym razem po raz pierwszy ze szczęścia. Profesor Malec na podstawie badań uznał, że Marysia może mieć zachowane dwie komory!

Ruszyła zbiórka pieniędzy na www.siepomaga.pl Niemal do samego rozwiązania pani Anna żyła w niepewności, czy uda się zebrać potrzebną kwotę. Na szczęście, udało się i Marysia przyszła na świat już w klinice w Münster pod opieką specjalistów.

- Marysia urodziła się 24 listopada o godz. 14:05 - mówi Anna Lisiewicz. - Córeczka po urodzeniu ważyła 3360 g, mierzyła 53 cm. Profesor Malec stwierdził, że na ten moment możemy jeszcze poczekać 2-3 tygodnie. Jestem troszkę spokojniejsza. Marysia jest pod dobrą opieką.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto