Piątkowa noc z 14 na 15 marca jeszcze długo będzie przedmiotem rozmów mieszkańców Kulic w gminie Pelplin. Wieczorem około 19 w kurniku należącym do Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej "Przyszłość" wybuchł pożar. Ogień podłożył 24-letni mieszkaniec wsi. Nie był to jego pierwsze podpalenie. Mienie wartości ok. 50 tys. zł poszło z dymem.
Strażacy gasili pożar przez wiele godzin. W akcji uczestniczyło aż 13 jednostek zawodowej straży z Tczewa i Ochotniczej Straży Pożarnej z gminy Pelplin i Morzeszczyn.
- Na jakiś czas będzie spokój - mówią mieszkańcy Kulic, w gminie Pelplin. - Dobrze, że policja go złapała. Jak już ponownie trafił za kratki za podpalenia, to może przynajmniej za dobre sprawowanie nie skrócą mu już wyroku.
Kuliczanie chętnie rozmawiają, o tym co się dzieje we wsi. Jednak kiedy pytam o miejscowego piromana szybko tracą ochotę do dalszej rozmowy. - Przecież tu we wsi niemal wszyscy to dalsza lub bliższa rodzina tego chłopaka - wyjaśniają. - Pewnie nikt oficjalnie nie powie co o nim myśli. Po co mamy narażać się na nieprzyjemności.
Kiedy młody piroman wyszedł na wolność, jedynie przez pół roku był spokój. Później problemy zaczęły się od nowa. Kuliczanie nie raz mówili, że Marek groził im podpaleniem. Oficjalnie nie powiadomili jednak o tym policji.
Na mur milczenia natrafili funkcjonariusze nawet wówczas, gdy zbierali materiał dowodowy w sprawie podpalenia.
- Pytani zazwyczaj mówili, że faktycznie chłopak coś tam mówił, ale to było tylko takie gadanie - mówią policjanci.
W Kulicach przez wiele lat RSP była największym pracodawcą. Teraz w firmie jest likwidator. Swoją "cegiełkę" przyłożył do tego również miejscowy piroman.
- Ja się nie boję, uważam, że to jest nieobliczalny człowiek - mówi Stanisław Wysocki, z Kulic. - Jak nawącha się kleju, to z nim w ogóle kontaktu nie można nawiązać. Tylko wszystkim się odgraża. Jak można takiego człowieka wypuścić wcześniej z więzienia. Przecież on mi groził podpaleniem nawet w obecności prokuratora.
- Ten chłopak już spalił niemal cały majątek wsi - przyznają mieszkańcy wsi. - Tylko przez pół roku był spokój, a potem wszystko zaczęło się od nowa.
- Pożar, na szczęście, w porę zauważył stróż, który kilka razy dziennie sprawdza teren spółdzielni - powiedział nam Zenon Szela, prezes Miejsko-Gminnego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w Pelplinie.
Mieszkańcy uważają, że dla Marka najlepszym wyjściem byłby pobyt na odwyku w jednym z ośrodków Markotu. - Jeżeli po kolejnym pobycie w więzieniu wróci ponownie do Kulic, pewnie w krótkim czasie znowu będzie chodził odurzony i podpalał. Jemu potrzebna jest całkowita zmiana otoczenia. Jeśli udałoby się mu znaleźć pracę w takim ośrodku, może byłaby dla chłopaka jeszcze jakaś nadzieja.
Zagrożenie
Ogień podpalacz podłożył z tyłu kurnika, tuż przy wrotach. Wewnątrz znajdowała się "kostkowana" słoma. Strop na poddaszu ocieplony był "szklaną" watą.
Strażacy musieli nie tylko gasić palący się kurnik, ale i pilnować, aby ogień nie przedostał się na sąsiednie budynki. W objętym pożarem obiekcie nie było zwierząt.
W pobliżu płonącego kurnika znajduje się stacja paliw, stodoła oraz dawny magazyn pasz dzierżawiony przez firmę Lukarna.
Rutynowe postępowanie
Policja przystąpiła do działania kiedy jeszcze trwała akcja. - Zawsze w takich sprawach jako pierwsze sprawdzane są osoby, które już kiedyś weszły w konflikt z prawem - mówi asp. Jan Kończak z pelplińskiego komisariatu. - Poszliśmy do domu młodego człowieka, który już siedział za podpalenia. Na widok policji chłopak zaczął uciekać w stronę lasu.
Z mężczyzną początkowo nie można było się porozumieć, był jak odurzony. Następnego dnia przyznał się do podpalenia zabudowań w RSP. Podobno zrobił to w obronie pracowników spółdzielni.
"Kariera" podpalacza
24-letni, obecnie Marek, za podpalenia już dwa razy odpowiadał przed wymiarem sprawiedliwości. Jako nastolatek chciał zostać strażakiem, nie przyjęto go. Po raz pierwszy, jako nieletni, trafił do zakładu poprawczego. "Karierę" podpalacza rozpoczął w sobotę 19 sierpnia 1995 roku. Wówczas podłożył ogień pod stodołę. Spłonęło wówczas m.in. 200 t słomy. Kolejny pożar przez niego wzniecony gasili strażacy już w kolejną sobotę. Płonęły obora i stodoła. Spaliło się m.in. 120 krów. Kolejna sobota i kolejny pożar obory. Tym razem jednak udało się uratować zwierzęta. Przez pewien czas po opuszczeniu "poprawczak" był spokój. jednak nie na długo. Jesienią 1999 roku Marek ponownie podłożył ogień pod stodołą należącą do RSP Kulice. Za ten wyczyn dostał wyrok - 3 lata pozbawienia wolności. Za dobre sprawowanie zwolniono go po około 2 latach. Podobno pozytywną opinię wystawili mu mieszkańcy. Nikt jednak nie przyznaje się do tego.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?