Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miłobądz: Michał Różanowski, jedna z pierwszych ofiar niemieckich nazistów, na nowo uhonorowany [ZDJĘCIA]

(PZ), fot. Jacek Cherek
W Miłobądzu, na dawnej granicy między Polską a Wolnym Miastem Gdańsk, przypomniano w niedzielę, 19 sierpnia, postać Michała Różanowskiego, żołnierza Wojska Polskiego zamordowanego przez niemieckich nazistów 16 sierpnia 1939 r. Głaz z pamiątkową tablicą z 1964 r. zyskał nowe otoczenie.

Niedzielne uroczystości, zorganizowane przez Przeorat Pomorski Orderu Św. Stanisława oraz Szwadron Kawalerii im. Pułku 4 Ułanów Zaniemeńskich, rozpoczęły się od mszy św. w kościele pw. Macierzyństwa NMP w intencji ojczyzny. Następnie pochód przeszedł na dawną granicę między II RP a Wolnym Miastem Gdańsk, gdzie odbyła się dalsza część uroczystości. Nowe otoczenie tablicy upamiętniającej Michała Różanowskiego - w postaci słupa granicznego i kamieni z herbami Polski i Wolnego Miasta Gdańsk - zostało odsłonięte i poświęcone. Przy okazji odbył się także koncert pieśni patriotycznych chóru Bel Canto, rekonstrukcja historyczna oraz poczęstunek dla uczestników uroczystości. Dodajmy, że współorganizatorami wydarzenia było Starostwo Powiatowe w Tczewie oraz Urząd Gminy Tczew.

Jak wyglądało tło historyczne śmierci Różanowskiego? Sytuacja na granicy Polski z Wolnym Miastem Gdańskim w ostatnich tygodniach lata 1939 r. była wyjątkowo napięta. Wojna wisiała w powietrzu, a incydentów nie brakowało. Do zaognienia sytuacji doprowadził wzrost liczby patroli i posterunków po obu stronach granicy. Na Pomorzu, w ostatnich tygodniach poprzedzających wojnę, zginęły co najmniej trzy osoby, a kilka - po obu stronach - zostało rannych. Jedną z ofiar, zastrzelonym 16 sierpnia 1939 r. około godz. 3.20 nad ranem, przy zaporze drogowej na szosie łączącej Miłobądz z Kolnikiem (Kohling), był Michał Różanowski, pełniący służbę w 2 Batalionie Strzelców w Tczewie.

Sprawę badał m. in. dr Jan Daniluk, dyrektor Muzeum Uniwersytetu Gdańskiego, były pracownik Muzeum II Wojny Światowej oraz Instytutu Pamięci Narodowej, z którym rozmawialiśmy w 2014 r. Co udało mu się ustalić?

- Do incydentu doszło już po stronie gdańskiej, jakieś 300 metrów od samej granicy - opowiada Daniluk. - Wartę przy zaporze, siedząc w przydrożnym rowie, pełniło trzech esamanów. Dopiero świtało, było jeszcze szaro. Zmierzającą ku nim umundurowaną postać dostrzegli dość późno, jak była zaledwie kilka metrów od nich. Następnie wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Gdańszczanie go okrzyknęli, ale Różanowski nie zatrzymał się, tylko zdjął z ramienia broń. Dwóch esamanów zawołało ponownie, żeby się zatrzymał, po czym oddano strzał ostrzegawczy. W tym momencie Polak wystrzelił, mierząc do nich, ale chybił. Na to włączył się trzeci z esamanów, który wychylił się po drugiej stronie szosy, za plecami Polaka. Wystrzelił dwukrotnie, jeden z pocisków ugodził Różanowskiego w klatkę piersiową. Polak zmarł na miejscu.

Nad ranem do Kolnika przyjechała specjalna komisja śledcza policji gdańskiej, aby wykonać na miejscu oględziny miejsca zabójstwa. Wszystkie ich poczynania były bacznie obserwowane przez Polaków po drugiej stronie granicy. Wieczorem przytransportowano ciało Różanowskiego z Kolnika do Gdańska, gdzie dokonano rutynowej sekcji zwłok. 18 sierpnia ciało 23-letniego Różanowskiego wydano stronie polskiej, która umieściła je w kostnicy Zakładu św. Wincentego w Tczewie (nieistniejący już szpital przy ul. ks. Ściegiennego). Tam drugiej sekcji zwłok dokonano na zlecenie polskiego prokuratora wojskowego. Dzień później odbył się uroczysty pogrzeb Różanowskiego na cmentarzu "starym" przy ul. 30 Stycznia w Tczewie, który stał się okazją do wielkiej, patriotycznej manifestacji.

W publikacjach, które wspominają o śmierci Różanowskiego, pojawiają się informacje, jakoby żołnierz został przeciągnięty na drugą stronę granicy i dopiero wówczas zastrzelony. Mowa też o profanacji ciała zastrzelonego. Polska Agencja Telegraficzna podała informację, że przy okazji sekcji zwłok Różanowskiego powkładano do jego jamy brzusznej fragmenty innych ciał, w tym kobiece narządy rodne, a także „trociny i sześć kartek z różnymi zapisami”.

- W istocie możliwe są trzy rozwiązania tej zagadki - uważa Jan Daniluk. - Patolodzy celowo i świadomie dokonali profanacji na zlecenie władz gdańskich, zwłoki padły ofiarą rażącego zaniedbania ze strony pracowników prosektorium, którzy wypchali po sekcji ciało tym, czym akurat dysponowali, wreszcie profanacja była wymysłem polskiej propagandy. Z całą pewnością rozpowszechniona depesza PAT była przysłowiową „wodą na młyn” na wzmocnienie antyniemieckich (i antygdańskich) nastrojów. Skłaniam się jednak ku temu, by odrzucić zarówno pierwszą, jak i trzecią hipotezę. Po pierwsze, nie widzę celowości tego typu profanacji na szeregowym żołnierzu polskim. Jakkolwiek to zabrzmi, Gdańszczanie mogli zaostrzyć sytuację w sposób o wiele łatwiejszy. Okazji ku temu nie brakowało. Musieli też być świadomi, że strona polska przeprowadzi własną sekcję zwłok.

Meldunki polskiej Straży Granicznej, które zostały sporządzone tuż po incydencie, uwiarygadniają wersję o nieszczęśliwym wypadku, o pomyłce Różanowskiego, który najwyraźniej zabłądził.

- Tego gorącego lata nader łatwo pociągano za spusty - dodaje gdański historyk. - Należy też odrzucić pojawiające się insynuacje, że Różanowski został zabity po polskiej stronie, po czym jego zwłoki zostały przeciągnięte na stronę gdańską, a tam sprofanowane na miejscu, w polu. Choć wciąż wiele jest znaków zapytania dotyczących incydentu z 16 sierpnia 1939 r., to nie zmienia to jednak w niczym tragedii młodego Kociewiaka, Michała Różanowskiego, który padł ofiarą napiętej atmosfery i rosnącej psychozy strachu.

Tczew NaszeMiasto.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto