- Z całego serca dziękuję wszystkim, którzy nas odwiedzili z darami lub je wysłali - mówią wzruszeni Beata i Marek Rynkowscy.
Po naszych artykułach o pogorzelcach w Miejsko-Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Gniewie rozdzwoniły się telefony. Sprawą zainteresowali się Czytelnicy z wielu pomorskich wsi i miast, w tym z Trójmiasta. - Mieszkańcy Gdyni zaoferowali meble, ale na razie ich nie ściągamy, gdyż cały czas czekamy na lokal zastępczy - usłyszeliśmy we wtorek w MGOPS. -Niemniej mamy zebrane telefony i jak tylko pojawi się taka możliwość, skontaktujemy się z ofiarodawcami.
Tymczasem jeszcze przed Wielkanocą pomoc do poszkodowanych trafiła od Zespołu Caritas przy parafii pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Opaleniu, miejscowego Zespołu Szkół, władz gminy, mieszkańców, sklepów, piekarni, a także Klubu Gazety Polskiej w Tczewie.
- Przeczytaliśmy w "Dzienniku Bałtyckim" artykuł. Od razu uruchomiliśmy zbiórkę żywności i odzieży. Pojechaliśmy na miejsce, bo chcieliśmy porozmawiać z pogorzelcami, by nie czuli się sami w tych trudnych chwilach - tłumaczą Maria Woźniak i Tadeusz Bubka z Klubu Gazety Polskiej.
Mimo otrzymanej pomocy, Rynkowskich można jeszcze wesprzeć, bo z chwilą otrzymania lokalu zastępczego potrzebna będzie pralka, lodówka, telewizor, kuchenka i butla gazowa. Samych pogorzelców stać na niewiele. Pani Beata ma niecałe 700 zł renty, a pan Marek pracuje dorywczo. Zainteresowani proszeni są o kontakt z MGOPS w Gniewie pod numerami telefonów 58 535 22 17 lub 535 30 60 od poniedziałku do piątku w godz. 7.30-15.30.
Rynkowskich przyjął pod swój dach były sołtys Opalenia Andrzej Cejer. Mieszkają tam do dziś. - Trzeba sobie pomagać. Dziś tragedia spotkała ich, jutro może dotknąć mnie - mówi, a sami Rynkowscy cieszą się, że mogą tam przebywać. - Czujemy się tu dobrze, bo znamy pana Andrzeja, mamy więc do kogo się odezwać - przekonują.
Do pożaru doszło we wtorek, 26 marca. - Sąsiadka krzyknęła, że z komina naszego domu wydobywa się czarny dym. Mąż otworzył drzwiczki w kominie i w tym momencie buchnął ogień do mieszkania. Nie było szans, by go ugasić, coś uratować. Wszystko szybko się zajęło - relacjonuje pani Beata.
Na szczęście małżeństwu nic się nie stało, ale wystarczyło niewiele czasu, by drewniany dom spłonął doszczętnie. - Ogień chłonął wszystko, tylko było słychać, jak strzela rozgrzany eternit - dodaje pan Marek.
W pierwszym dniu Rynkowskim brakowało wszystkiego. Pani Beata nie miała nawet butów, ale z pomocą ruszyła gmina i mieszkańcy.
Dodajmy, że jest możliwość, by także finansowo wesprzeć pogorzelców. Darowizny wpłacać można na rachunek bankowy: 05 8342 0009 2000 1876 2000 0001 z dopiskiem "dla pogorzelców z Opalenia".
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?