MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Starogard Gd. Mieszkaniec kontra dyrektor Jarosław Sarzało

JACEK LEGAWSKI
W tej chwili - co nie może dziwić - stadion piłkarski "śpi". Spotkaliśmy na nim kicbokserów - Bartosza Bondę i Mariusza Patanowskiego, przygotowujących formę na sobotni turniej. W tle kontrowersyjne trybuny.
W tej chwili - co nie może dziwić - stadion piłkarski "śpi". Spotkaliśmy na nim kicbokserów - Bartosza Bondę i Mariusza Patanowskiego, przygotowujących formę na sobotni turniej. W tle kontrowersyjne trybuny.
Do Edmunda Stachowicza, prezydenta Starogardu Gd, dotarło pismo od pewnego obywatela miasta, w którym otwarcie stawia on zarzuty Jarosławowi Sarzało, dyrektorowi Ośrodka Sportu i Rekreacji.

Do Edmunda Stachowicza, prezydenta Starogardu Gd, dotarło pismo od pewnego obywatela miasta, w którym otwarcie stawia on zarzuty Jarosławowi Sarzało, dyrektorowi Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Dotyczą one gospodarności przy utrzymaniu stadionu. Prezydent Edmund Stachowicz potwierdza, że takie pismo otrzymał.

- Sprawę przekazałem do resortowego zastępcy prezydenta, by ją wyjaśnił - mówi Edmund Stachowicz. - Nic więcej w tej chwili nie mogę powiedzieć.
Udało nam się do tego pisma dotrzeć. Czytamy w nim, że ów obywatel ma zamiar powiadomić prokuraturę o domniemaniu popełnienia przestępstwa przez dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji Jarosława Sarzało, dlatego prosi prezydenta o odpowiedzi na konkretne pytania. Dotyczą one rozbiórki siedzeń na trybunach stadionu. Tego, jak to robiono i tego, co się stało ze zdementowanymi elementami drewnianymi i metalowymi. To nie wszystkie zarzuty, dowodem mają być dołączone do pisma zdjęcia. Jarosław Sarzało już o zarzutach wie i przygotowuje odpowiedź.
- To są zwykłe pomówienia - mówi od razu.

Pismo skierowane do prezydenta miasta jest tylko początkiem sprawy. Od odpowiedzi na stawiane pytania, ów starogardzianin uzależnia, czy skieruje sprawę do prokuratury.

- Ale raczej tak, tylko nie do naszej, a na zewnątrz - mówi nam człowiek, który ma konkretny cel - rozliczyć Jarosława Sarzało, dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Za to, co się stało ze zdemontowanymi trybunami - drewnem i elementami metalowymi, które - zdaniem starogardzianina - były wywożone na zewnątrz służbowym transportem. A przy ich demontażu i cięciu na kawałki w godzinach późnowieczornych, nawet w soboty i niedziele, pracowali pracownicy ośrodka i osoby skierowane do prac przez "Kolegium ds. Wykroczeń" (tak jest napisane).
- Te zarzuty są absurdalne - wyjaśnia Jarosław Sarzało. - Decyzję o demontażu drewnianych siedzeń podjąłem w 2002 roku. Wszystkie działania z tym związane były uzgodnione z Urzędem Miasta i odpowiednimi komisjami Rady Miejskiej. Na ten krok zdecydowaliśmy się wyłącznie ze względów bezpieczeństwa i obowiązujących od 1995 przepisów Polskiego Związku Piłki Nożnej, dotyczących trybun, które zabraniają montowania tego rodzaju siedzeń na stadionach piłkarskich.
Drewniane ławki na starogardzkim stadionie pochodziły z lat 80. Niestety, służyły częściej chuliganom do wszczynania awantur, niż kibicom do siedzenia. W kierunku boiska ławki poleciały chociażby w 1997 roku.

- Wtedy zadecydowałem się na naprawę - wyjaśnia Sarzało. - Lecz stan trybun ciągłe się pogarszał. Nie było sensu dalej naprawiać, tym bardziej, że tego rodzaju trybuny nie mogą być już montowane na stadionach piłkarskich. Z ich powodu mieliśmy corocznie problemy z weryfikacją boiska i dopuszczeniem go do gry.
Sarzało odpiera wszystkie zarzuty starogardzianina, przygotowuje konkretną odpowiedź. Zdemontowane drewno nie nadaje się do niczego, praktycznie tylko do spalenia i jest spalane na przykład w czasie ognisk organizowanych przez ośrodek z różnych okazji. Części metalowe, w równie kiepskim stanie, oddano na złom. Są na to faktury. Słupki betonowe są składowane na terenie ośrodka. Zarzuty dotyczące pracy w nocy są w ogóle nietrafione.
- Jeżeli nasi pracownicy są wieczorami, to tylko dlatego, że jesteśmy organizatorami jakiejś imprezy - wyjaśnia dyrektor. - Natomiast osoby skierowane przed sąd grodzki do prac społeczno - użytecznych nigdy nie pracowały wieczorami. Uważam, że zarzuty starogardzianina są zwykłą złośliwością, mającą nam napsuć krwi. To są pomówienia i zastanowię się, jak na nie zareagować.
- Ja tylko zadaję pytania - mówi ów starogardzianin. - Celowo nie skierowałem od razu sprawy do prokuratury, bo gdyby zarzuty się nie potwierdziły, mógłbym mieć problemy.
- Na pewno się nie potwierdzą, a ten pan może mieć problemy, gdyż nie można bezkarnie oskarżać mnie i moich pracowników - odcina się Jarosław Sarzało.

• Panowie wrogowie

Ta sprawa ma głębszy kontekst. Ów starogardzianin, zarzucający dyrektorowi Sarzało działania niezgodne z prawem, jest postacią znaną i od dłuższego czasu skonfliktowaną z dyrektorem. W 2003 roku chciał wydzierżawić na wiele lat od miasta fragment terenu zielonego na stadionie, by wybudować na nim kort tenisowy i prowadzić szkółkę tenisa ziemnego. W tajniki tego pięknego sportu zgłębiałaby się młodzież. Mimo usilnych prób i nacisków ów starogardzianin nie osiągnął swojego celu, bo miasto miało inne plany. Ta działka zostanie wykorzystana do powiększenia parkingu przy hali miejskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto