Do Edmunda Stachowicza, prezydenta Starogardu Gd, dotarło pismo od pewnego obywatela miasta, w którym otwarcie stawia on zarzuty Jarosławowi Sarzało, dyrektorowi Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Dotyczą one gospodarności przy utrzymaniu stadionu. Prezydent Edmund Stachowicz potwierdza, że takie pismo otrzymał.
- Sprawę przekazałem do resortowego zastępcy prezydenta, by ją wyjaśnił - mówi Edmund Stachowicz. - Nic więcej w tej chwili nie mogę powiedzieć.
Udało nam się do tego pisma dotrzeć. Czytamy w nim, że ów obywatel ma zamiar powiadomić prokuraturę o domniemaniu popełnienia przestępstwa przez dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji Jarosława Sarzało, dlatego prosi prezydenta o odpowiedzi na konkretne pytania. Dotyczą one rozbiórki siedzeń na trybunach stadionu. Tego, jak to robiono i tego, co się stało ze zdementowanymi elementami drewnianymi i metalowymi. To nie wszystkie zarzuty, dowodem mają być dołączone do pisma zdjęcia. Jarosław Sarzało już o zarzutach wie i przygotowuje odpowiedź.
- To są zwykłe pomówienia - mówi od razu.
Pismo skierowane do prezydenta miasta jest tylko początkiem sprawy. Od odpowiedzi na stawiane pytania, ów starogardzianin uzależnia, czy skieruje sprawę do prokuratury.
- Ale raczej tak, tylko nie do naszej, a na zewnątrz - mówi nam człowiek, który ma konkretny cel - rozliczyć Jarosława Sarzało, dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Za to, co się stało ze zdemontowanymi trybunami - drewnem i elementami metalowymi, które - zdaniem starogardzianina - były wywożone na zewnątrz służbowym transportem. A przy ich demontażu i cięciu na kawałki w godzinach późnowieczornych, nawet w soboty i niedziele, pracowali pracownicy ośrodka i osoby skierowane do prac przez "Kolegium ds. Wykroczeń" (tak jest napisane).
- Te zarzuty są absurdalne - wyjaśnia Jarosław Sarzało. - Decyzję o demontażu drewnianych siedzeń podjąłem w 2002 roku. Wszystkie działania z tym związane były uzgodnione z Urzędem Miasta i odpowiednimi komisjami Rady Miejskiej. Na ten krok zdecydowaliśmy się wyłącznie ze względów bezpieczeństwa i obowiązujących od 1995 przepisów Polskiego Związku Piłki Nożnej, dotyczących trybun, które zabraniają montowania tego rodzaju siedzeń na stadionach piłkarskich.
Drewniane ławki na starogardzkim stadionie pochodziły z lat 80. Niestety, służyły częściej chuliganom do wszczynania awantur, niż kibicom do siedzenia. W kierunku boiska ławki poleciały chociażby w 1997 roku.
- Wtedy zadecydowałem się na naprawę - wyjaśnia Sarzało. - Lecz stan trybun ciągłe się pogarszał. Nie było sensu dalej naprawiać, tym bardziej, że tego rodzaju trybuny nie mogą być już montowane na stadionach piłkarskich. Z ich powodu mieliśmy corocznie problemy z weryfikacją boiska i dopuszczeniem go do gry.
Sarzało odpiera wszystkie zarzuty starogardzianina, przygotowuje konkretną odpowiedź. Zdemontowane drewno nie nadaje się do niczego, praktycznie tylko do spalenia i jest spalane na przykład w czasie ognisk organizowanych przez ośrodek z różnych okazji. Części metalowe, w równie kiepskim stanie, oddano na złom. Są na to faktury. Słupki betonowe są składowane na terenie ośrodka. Zarzuty dotyczące pracy w nocy są w ogóle nietrafione.
- Jeżeli nasi pracownicy są wieczorami, to tylko dlatego, że jesteśmy organizatorami jakiejś imprezy - wyjaśnia dyrektor. - Natomiast osoby skierowane przed sąd grodzki do prac społeczno - użytecznych nigdy nie pracowały wieczorami. Uważam, że zarzuty starogardzianina są zwykłą złośliwością, mającą nam napsuć krwi. To są pomówienia i zastanowię się, jak na nie zareagować.
- Ja tylko zadaję pytania - mówi ów starogardzianin. - Celowo nie skierowałem od razu sprawy do prokuratury, bo gdyby zarzuty się nie potwierdziły, mógłbym mieć problemy.
- Na pewno się nie potwierdzą, a ten pan może mieć problemy, gdyż nie można bezkarnie oskarżać mnie i moich pracowników - odcina się Jarosław Sarzało.
Panowie wrogowie
Ta sprawa ma głębszy kontekst. Ów starogardzianin, zarzucający dyrektorowi Sarzało działania niezgodne z prawem, jest postacią znaną i od dłuższego czasu skonfliktowaną z dyrektorem. W 2003 roku chciał wydzierżawić na wiele lat od miasta fragment terenu zielonego na stadionie, by wybudować na nim kort tenisowy i prowadzić szkółkę tenisa ziemnego. W tajniki tego pięknego sportu zgłębiałaby się młodzież. Mimo usilnych prób i nacisków ów starogardzianin nie osiągnął swojego celu, bo miasto miało inne plany. Ta działka zostanie wykorzystana do powiększenia parkingu przy hali miejskiej.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?