Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Starogard Gd. Zbrodnie, które wstrząsnęły miastem

Jarosław Stanek
Janina J. nie może zrozumieć dlaczego bardzo młodzi chłopcy udusili jej sąsiada. Fot. Jarosław Stanek
Janina J. nie może zrozumieć dlaczego bardzo młodzi chłopcy udusili jej sąsiada. Fot. Jarosław Stanek
Bezwzględni, bezlitośni, pozbawieni skrupułów - to określenia najczęściej używane przez policjantów i prokuratorów zajmujących się tymi bulwersującymi sprawami.

Bezwzględni, bezlitośni, pozbawieni skrupułów - to określenia najczęściej używane przez policjantów i prokuratorów zajmujących się tymi bulwersującymi sprawami. Dramatyczne wydarzenia z końca minionego roku wstrząsnęły mieszkańcami Starogardu Gdańskiego i nie tylko.
Najpierw, 19 grudnia od ciosu nożem zginął Stanisław K., który przybiegł ratować przed napastnikami swojego syna. 10 dni później chłopcy, jeszcze dzieci, udusili schorowanego emeryta, którego chcieli okraść.

Interpelacja

"Społeczeństwo ma prawo poznać motywy decyzji sądu, oraz działania, które w tej sprawie podjęła prokuratura, w szczególności, gdy tak kontrowersyjna decyzja w odczuciu opinii społecznej potęguje niewiarę w skuteczność wymiaru sprawiedliwości, oraz może powodować poczucie zagrożenia wśród obywateli" - napisali do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry kociewscy posłowie Daniela Chrapkiewicz i Andrzej Liss po tym jak sąd i prokuratura w Starogardzie Gd. wypuściły na wolność dwóch z trzech uczestników śmiertelnej bójki z 19 grudnia.
- Przyczyny tych bulwersujących zdarzeń tkwią według mnie w rodzinie - uważa Janusz Struczyński, szef starogardzkiej prokuratury. - Rodzice nie mają czasu, żeby porozmawiać ze swoimi dziećmi. Sprawcy, którzy nie zawsze pochodzą z rodzin patologicznych są coraz młodsi. Istnieje pilna potrzeba, żeby Kościół, szkoła i rodzice podjęli ścisłą współpracę. Niemocy nie można tłumaczyć ograniczeniami w uprawnieniach. Z pewnością przyczynami takiego stanu rzeczy są bardzo duże bezrobocie i brak perspektyw dla młodych ludzi.

Tak było

Ten dzień w Skarszewach pamiętają wszyscy. 19 czerwca 1998 roku, około godziny 7.20 w Borównie, koło Skarszew eksplodował ładunek wybuchowy podłożony pod mercedesa należącego do Ryszarda F., miejscowego biznesmena. W samochodzie była córka mężczyzny, 17-letnia Marlena. Dziewczyna miała pojechać do Tczewa, aby odebrać świadectwo w tamtejszym liceum. Zbrodnia wstrząsnęła całą okolicą. Komendant wojewódzki zaangażował do jej zbadania najlepszych policjantów. Przesłuchano ponad 100 osób. Pomimo bardzo intensywnej, żmudnej pracy dochodzeniowo-śledczej, nie zdołano wykryć sprawców. Wobec tego w maju 1999 roku śledztwo zostało umorzone.
Jednak funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego 13 marca 2000 roku w nocy zatrzymali dwóch mężczyzn.
Z kolei w Sądzie Okręgowym w Gdańsku na ławie oskarżonych zasiadło trzech mężczyzn: Leszek B. ps. Borys, Paweł W., ps. Pawlak i Maciej M., ps. Miś. Zdaniem prokuratury, w listopadzie 1999 roku zaplanowali oni, a następnie w bestialski sposób zamordowali hurtowników ze Starogardu Gdańskiego. Zabójstwo miało być zlecone przez wierzycieli Magdy J. i Marcina B., którym byli winni pieniądze za towar. Każdy z zabójców miał otrzymać od nich po tysiąc dolarów. Ciała bestialsko zamordowanej pary odnaleziono dopiero na początku stycznia 2000 roku, dwa miesiące po zabójstwie. Były zakopane na skraju lasu w miejscowości Wysin koło Liniewa. Przy Magdzie i Marcinie znaleziono złotą biżuterię. Kobieta miała także bryłkę haszyszu. Para została pochowana obok siebie na cmentarzu w Starogardzie Gdańskim.
Sprawca innego zabójstwa, do którego doszło w 2003 roku, 33-letni Leszek K. czekał na swoje ofiary w mieszkaniu. Po kolei mierzył z pistoletu do trzech kobiet - swej 28-letniej konkubiny, jej 18-letniej koleżanki Sylwii S. oraz 54-letniej Lidii K., która zmarła na miejscu. Dwie pozostałe kobiety trafiły do Akademii Medycznej w Gdańsku. Świadkami tragedii były dwie córki Leszka K. - 5- i 9-latka. Mężczyzna po zabójstwie ukrywał się w kanale garażu na posesji Sławomira F. Podczas przesłuchania przyznał się do zarzucanego mu czynu. Policjanci ustalili, że zabójca użył broni kal. 6 mm.

Tak jest

Jeden z internautów napisał, że "bandziory chodzą na wolności".
"To skandal, czy ktoś z was próbował się wczuć w tragedię tej rodziny?" - pisał po wydarzeniach z 19 grudnia. - "Postępowanie i wyrok w takiej sprawie, kiedy giną niewinni ludzie powinien zapadać natychmiast, a nie ciągnąć się latami. Za chwilę to ci mordercy będą udawać schizofreników i okaże się, że nie można ich zamknąć, albo wsadzą ich do Kocborowa, a tam będą mieli niezłe wczasy."
Tymczasem naszą redakcję odwiedził Adrian W. jeden z trzech uczestników bójki, podczas której od ciosu nożem zginął Stanisław K. Chłopak został zatrzymany na miejscu tragedii przez sąsiada ofiary.
- Jest mi bardzo przykro, że ten człowiek zginął - mówił bez emocji Adrian W. - Gdybym wiedział, że Mateusz (nieletni, który przyznał się do użycia noża w bójce - przyp. red.) ma nóż, na pewno bym mu go odebrał. Przez te wydarzenia straciłem możliwość kontynuowania nauki, bo wyrzucono mnie z praktyk. Boję się o swoje bezpieczeństwo. Pod nasz dom podjeżdżają samochody. Jacyś ludzie wykrzykują, żeby mnie zabić. Chyba byłoby lepiej, gdybym był w odosobnieniu.
Jego matka 2 stycznia złożyła w starogardzkiej prokuraturze doniesienie. Żali się w nim, że czuje się zagrożona. Tymczasem Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku poinformowała, że prokurator zapoznał się z aktami i nie przychylił się do decyzji o umieszczeniu Adriana W. w ośrodku wychowawczym. Wnioskował o to prokurator rejonowy w Starogardzie Gd.

Boją się

Boją się mieszkańcy miasta, boi się współwinny, boi się też mężczyzna, który go zatrzymał. Nieswojo czuje się sąsiadka uduszonego 28 grudnia staruszka.
- To nie był zły człowiek, tylko za bardzo ufał obcym - wspomina Janina J., sąsiadka zamordowanego. - Dziadziuś, bo tak nazywaliśmy sąsiada chorował i zbyt często przyjmował nieznajomych. Boję się, że znowu tu przyjdą inni. Oni zażywali narkotyki, bo żaden człowiek w pełni władz umysłowych nie dopuściłby się tak ohydnej zbrodni.
Tę opinię podziela Edward Kobierowski, mieszkaniec Starogardu.
- Kto będzie następny? - pyta. - Czy musi się coś stać w rodzinie kogoś ważnego, żeby wszyscy oprzytomnieli? Boję się wyjść na ulicę po zmroku, bo jeszcze chciałbym trochę pożyć.

Tysiąc zabójstw rocznie

Leszek Ciszewski
lekarz psychiatra

- Radziłbym nie formułować pochopnych sądów. Nazwanie kogoś mordercą to bardzo poważne oskarżenie. Zostawmy je organom do tego powołanym. Z drugiej strony nie dziwi mnie postawa osoby, która została w jakiś sposób uwikłana w zabójstwo, choćby przez nieudzielenie pomocy ofierze i próbuje się "wybielić". W Polsce co roku dochodzi do tysiąca zabójstw. Tylko kilka procent z nich ma podłoże psychiatryczne. To, że do dwóch tragicznych zdarzeń doszło w tak krótkim odstępie czasu o niczym nie świadczy, bo teraz np. przez 10 lat może być w Starogardzie spokojnie.

Winne media

Alicja Lewandowska
psycholog

- Najważniejsze w życiu człowieka są jego trzy pierwsze lata. Rodzice, mniej więcej do 6 roku życia są dla dziecka najważniejszym autorytetem. Ile wyniosą z domu w tym okresie, tyle będą miały w dorosłym życiu. W praktyce wygląda to bardzo różnie. Według mnie, temu, że coraz częściej dzieci są sprawcami przestępstw winne są media. W telewizji pokazywane są programy, gdzie młodzi ludzie zjadają własne odchody, włosy lub skaczą z drugiego piętra. Takie programy, plus gry komputerowe powodują zaburzenia w odróżnianiu rzeczywistości od medialnej fikcji.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto