Przeżyliśmy prawdziwy koszmar - twierdzą rodzice 4,5-miesięcznego dziecka, z którym zgłosili się do tczewskiego pogotowia ratunkowego. Ich zdaniem zostali tu źle potraktowani.
- 14 września około godz. 19 nasze 4,5-miesięczne dziecko spadło z kanapy - mówi Agnieszka Kołek, matka niemowlaka. - Dziecko nie poruszało nóżkami i strasznie płakało. Od razu z mężem zdecydowaliśmy, że pojedziemy własnym samochodem na pogotowie.
Nie dzwonili po karetkę, bo jak twierdzą, wiedzą, że nie przyjeżdża ona na każde wezwanie do pacjenta. Dziecko przez całą drogę strasznie płakało
- Prawdziwy koszmar zaczął się dopiero w budynku pogotowia. Powiadomiliśmy dyspozytorkę o zaistniałym wypadku - mówi Agnieszka Kołek. - Kazała nam poczekać, bo lekarza akurat nie było, podobno miał innego pacjenta. Nasze dziecko wciąż strasznie płakało. Pielęgniarka powiedziała, że możemy poczekać na lekarza w gabinecie. Mijały kolejne minuty, a dziecko nie otrzymało żadnej pomocy.
- Denerwowaliśmy się strasznie, a lekarz nadal się nie pojawiał - dodaje Robert Kołek, ojciec niemowlaka. - Nie chcę nawet pomyśleć, co by się mogło stało, gdyby dziecko miało na przykład krwiaka w głowie. Czy naprawdę musi dojść do tragedii, żeby pogotowie zaczęło normalnie funkcjonować?
Według państwa Kołek dziecko nie otrzymało pomocy w tczewskim pogotowiu.
- Strasznie nas ta cała sytuacja zbulwersowała - mówi Agnieszka Kołek. - W końcu nerwy puściły i zaczęliśmy częściej dopytywać się o lekarza. Zostaliśmy okropnie potraktowani. Pielęgniarka powiedziała, że jak nam się nie podoba oczekiwanie w gabinecie, to możemy sobie wyjść do poczekalni. Była bezczelna i arogancka. Po naszym wyjściu z gabinetu, zaśmiała się głośno i powiedziała, że nie będzie jej tu nikt rozkazywał.
Rodzice dziecka zdecydowali, że nie będą dłużej czekać i udali się do szpitala.
- W izbie przyjęć wszyscy byli zdziwieni, że nie zostaliśmy przyjęci w pogotowiu - mówi pani Agnieszka. - Dopiero w szpitalu naszemu dziecku zrobiono wszystkie badania.
Na szczęście okazało się, że wszystko jest w porządku. Rodzice malucha nie chcą jednak zostawić tej sprawy bez echa. Są nawet gotowi wystąpić na drogę sądową.
- Zadzwoniliśmy do dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej i opowiedzieliśmy o całej sytuacji - mówi Robert Kołek. - Pan dyrektor przeprosił nas za zachowanie pracowników pogotowia.
Zdzisław Janowiak
zastępca dyrektora ZOZ
- Wiemy, że takie zdarzenie miało miejsce w tczewskim pogotowiu. Pokrzywdzona matka dziecka, zgłosiła się do nas i złożyła skargę na pracowników. Czekamy teraz na decyzję komisji, która stwierdzi czy rzeczywiście pomoc nie została udzielona we właściwy sposób.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?