Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tczew. Żadna siła nie mogła go utrzymać z dala od rodziny - dylematy koronawirusowe

Krystyna Paszkowska
Krystyna Paszkowska
Krzysztof Ciarkowski z Tczewa od 14 lat pracuje w Norwegii. Jak tylko ma okazję to przyjeżdża domu, gdzie czeka na niego żona i cztery córeczki. Święta bez rodziny byłyby nie do zniesienia. Mimo ogromnych problemów dotarł do domu. Jak mówi, to pragnienie bycia z bliskimi były zbyt silne, by święta spędzać z daleka od nich...

- Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żebym święta spędzał daleko od swoich bliskich – mówi młody mężczyzna. - Zawsze byłem w domu, z rodziną. Nic nie byłoby w stanie zatrzymać mnie tak daleko od domu. Ta myśl była nie do zniesienia. Długo szukałem możliwości przemieszczenia się z Norwegii do Polski, do Tczewa. To wcale nie było łatwe, przecież wszystkie rejsowe połączenia zostały wstrzymane. W końcu udało mi się znaleźć lot z Oslo do Warszawy. Najpierw jednak musiałem jakoś dotrzeć do Oslo.
No właśnie, to wcale nie okazało się łatwe. Pan Krzysztof wybrał podróż pociągiem.

Według rozkładu powinien dotrzeć do Oslo z dużym zapasem na dotarcie na lotnisko w Oslo. - Myślałem, że wszystko się posypie, kiedy doszło do awarii sieci trakcyjnej – wspomina Krzysztof Ciarkowski. - Nie tylko utknęliśmy na trasie, ale nawet nie można było wyjść z pociągu. Te godziny przestoju wydawały się być najgorszą gehenną. Nie miałem innej możliwości, by na czas dotrzeć na lotnisko. Każda mijająca minuta wydawała się wiecznością. Jak na zmiłowanie czekałem na wiadomość, że jest ekipa i już kończy naprawę trakcji. Chyba jedynie cudem udało mi się zdążyć.

Lot był nawet spokojny. Kolejne „schody” zaczęły się w Warszawie, po wylądowaniu. - Jeszcze w Oslo, zanim weszliśmy na pokład samolotu, też mierzono nam temperaturę, miałem 36,8 st. C – wspomina. - W Warszawie po raz kolejny czekał mnie pomiar temperatury. Problem w tym, że w Oslo było dość chłodno, a a Warszawie cieplutko. Wszystkie pomieszczenia szczelnie zamknięte i ta różnica temperatur sprawiły, że zanim przyszła moja kolej na pomiar, byłem już mocno zgrzany, w efekcie temperatura podskoczyła mi do 37,3, a potem 37,5 st. C. Skierowano mnie na dodatkowe badanie do specjalnego autobusu. W końcu ochłonąłem i ponownie temperatura wróciła do normy – 36,8 st. C. Teraz został ostatni etap podróży – podróż do Tczewa.

Teraz było już z górki. W pociągu co drugie miejsce wolne. Niektórzy w maseczkach, inni bez. - Wreszcie jest – Tczew – opowiada tczewianin. - Do domu już miałem bardzo blisko. Nie liczyło się, że będę musiał przez dwa tygodnie siedzieć w domu. Ważne, że byłem, jestem z dziećmi, z żoną. Tylko to się liczy.

To tylko jedna z historii, które wydarzyły się w tym roku tuż przed Świętami Wielkiej Nocy. Podobne emocje targają innych mieszkańców Tczewa, Kociewia, którzy pracują poza granicami kraju, a ich rodziny pozostały w Polsce.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto