Zawsze na straży. Rozmowa z sędzią turnieju o Grand Prix Tczewa

Rozmowa z Adamem Zielińskim, sędzią dorocznych, cyklicznych turniejów o Grand Prix Tczewa w siatkówce plażowej, odbywających się pod patronatem Dziennika Bałtyckiego.

Jak strażak zawodowy, "na stanowisku", z osiągnięciami w sporcie pożarniczym, trafił do siatkówki?

- Sporo czasu uprawiałem zawodowo sport pożarniczy. Byłem w kadrze województwa pomorskiego. Jestem mistrzem Polski i rekordzistą kraju w jednej z dyscyplin tego sportu. "Po godzinach" staram się wypoczywać aktywnie. Kiedyś, bodaj przed ośmioma laty, od Sławomira Kleinschmidta dowiedziałem się o amatorskiej drużynie siatkarskiej Medyk. Poszedłem na trening. Zafascynowała mnie wspaniała, przyjazna atmosfera panująca w tej drużynie. Szybko się zaaklimatyzowałem i zostałem. Trwa to do dziś. A z Mirką Leczkowską tczewskie turnieje plażowe sędziujemy od czterech lat.

Jak sędziuje się zawody, w których "zawodowcy" potykają się na piasku z amatorami?

- Czasem jest to trudne, a wynika ze zderzenia różnych charakterów. Staram się darzyć wszystkich sympatią, nie zapominając jednak o stanowczości. Myślę, że to pomaga, by mecze toczyły się w sportowej atmosferze. Wiele zależy oczywiście od zawodników, a tych traktuję jednakowo. Przepisy i regulamin rozgrywek są bowiem takie same dla wszystkich. Nie ma więc taryfy ulgowej dla nikogo.

Który z siatkarskich duetów zdobędzie w tym roku Grand Prix Tczewa?

- Poziom tczewskich rozgrywek podnosi się z roku na rok. A to dzięki temu, m.in., że uczestniczą w nich, orócz amatorów, aktualni lub z ligową przeszłością zawodnicy, nie tylko z Tczewa, ale i ze Starogardu Gd. oraz Trójmiasta. W tegorocznych zmaganiach uczestniczy kilka dobrych duetów, które mogą zdobyć to trofeum. Trudno wytypować triumfatorów choćby z tego powodu, że dotychczasowe rozstrzygnięcia w kolejnych turniejach pokazały, iż od ćwierćfinałów licząc, a czasem i wcześniej, każdy może wygrać z każdym.