Na pierwszy rzut oka zwykła rodzinka: mama, tata i dwoje dorastających dzieci. Niech nie zmylą was pozory! Nie każdy przecież bierze dzieci w plecak i z dnia na dzień wyrusza w świat.
Rodzina Łopacińskich to dwie odważne kobiety - mama Eliza i córka Łucja, oraz tata i syn, czyli dwóch szalonych Wojtków. Przez rok podróżowali dookoła świata i odwiedzali najdziksze zakamarki globu. Spali w namiotach i u nowo poznanych osób. Co lepsze- nie wzięli telefonu komórkowego i tabletu! Cel podróży był jeden: chcieli pokazać dzieciom, że świat nie jest zły, a ludzie są z natury dobrzy, chociaż często mają zdecydowanie gorsze warunki życia. Chcieli odnaleźć również miłość i szacunek do drugiego człowieka.
- Chcieliśmy pokazać dzieciom, jaki świat jest naprawdę, nie taki sztuczny jak w telewizji- tłumaczy Eliza Łopacińska. - Pragnęliśmy, aby dzieci zobaczyły prawdziwą biedę, życie osób z różnych krańców świata i żeby zobaczyły, że świat jest piękny i różnorodny.
To właśnie pani Eliza była inicjatorką całej podróży. Pewnego dnia wzięła plecak i na miesiąc sama pojechała do Indii. Po pewnym czasie doleciał do niej pan Wojciech i widząc zgoła inny, tak odległy kraj, zapragnął więcej. Wtedy podjęli decyzję- bierzemy dzieci i ruszamy w świat!
- Początki były trudne, ciągle się kłóciliśmy- śmieje się młody Wojtek. - Wyruszyliśmy w podróż i zaczęliśmy spędzać ze sobą 24 godziny na dobę. Rodzice chcieli nas nawet odesłać z powrotem. Początkowo mieli nas naprawdę dość! Dopiero po jakimś czasie wszystko się uspokoiło.
Rodzina Łopacińskich choć niezwykła, sprzeczki miewa podobne do przeciętnej, polskiej rodziny. Z biegiem czasu zaczęli uczyć się siebie na nowo i poznawać własne charaktery. Trudno dziwić się temu, że na początku wędrówki dochodziło między nimi do kłótni. Nagle zaczęli przecież spędzać ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Przedtem prowadziliśmy zwykłe życie - wyjaśniają. - Praca dom, szkoła dom. Często nie było nawet czasu na zwykłą rozmowę. Tak naprawdę dopiero w czasie podróży poznaliśmy siebie. Wiele nas ona nauczyła.
Wcześniej ich życie wyglądało przeciętnie. Pani Eliza pracowała w urzędzie, pan Wojciech był dyrektorem w branży hotelarskiej, natomiast dzieci każdego dnia o szóstej rano wstawały do szkoły. Jednak co z ich nauką w czasie podróży?
- Zwiedzając świat nauczyliśmy się więcej, niż siedząc w szkolnej ławce - tłumaczy Wojtek. - Może i straciliśmy jeden rok nauki, ale było warto. Na własne oczy zobaczyłem to, czego uczyłem się na lekcjach geografii. Przykład? Wszedłem z ojcem na Kilimandżaro i teraz nie muszę się o tym uczyć, bo przecież tam byłem. Tak jest też z resztą rzeczy. Mogłem przecież wszystkiego dotknąć! Poza tym podszlifowałem język angielski, ale też nauczyłem się hiszpańskiego. Poznaliśmy również mnóstwo ludzi. Ta podróż była dla nas naprawdę sporą lekcją i jednocześnie ogromną oraz ciekawą przygodą.
Jednak wbrew pozorom Wojtek i Łucja styczność ze szkołą mieli cały czas. Dlaczego? Otóż przez całą wędrówkę odwiedzali napotkane na szlaku szkoły i opowiadali tamtejszym dzieciom o życiu w Polsce, naszej kulturze i tradycjach.
- Byliśmy w szkole z blachy i gliny- opowiadają. - To, w jakich warunkach uczą się tamte dzieci jest nie do pojęcia. Czasami prowadziliśmy prezentacje z polską flagą na plecach. Pokazywaliśmy jak żyje się w Polsce i jak wyglądają nasze święta. Tamte dzieci są bardzo ciekawe świata. Chcieliśmy pokazać im, że gdzieś dalej istnieje inny świat.
Rodzina podróżowała przez okrągły rok. Odwiedziła 5 kontynentów i 40 państw, przejeżdżając 114 tys. km., korzystając przy tym z lokalnej, jak najtańszej komunikacji. W czasie wędrówki mieli ze sobą tylko jeden sprzęt - komputer. Potrzebny był im on do prowadzenia bloga i pisania książki, która całkiem niedawno została wydana. „Zabrałam brata dookoła świata”, bo tak brzmi jej tytuł, to lektura, podobnie jak jej bohaterowie, naprawdę niezwykła i czarująca. Przedstawione w niej sytuacje opowiadane są z perspektywy czterech osób! Dlatego osoba w każdym wieku odnajdzie w niej odrobinę własnego „ja”.
Po roku, rodzina Łopacińskich postanowiła wrócić z podróży. Jednak- jak sami mówią - nigdy nie wrócą do poprzedniego, szarego życia. Pani Eliza robi to, co lubi. Założyła fundację oraz stronę internetową Łopacińskich Świat, i organizując prelekcje, opowiada słuchaczom o podróżach i o tym jak spełniać własne marzenia. Pan Wojciech wrócił natomiast do swojej branży i pracuje w Hotelu nad Wisłą w Tczewie, gdzie cała rodzina właśnie się osiedliła.
- Twardo stąpamy po ziemi - tłumaczy. - Jesteśmy tradycyjną polską rodziną. Wiemy, że na wszystko trzeba sobie zapracować. Nic samo nie przychodzi. To też staramy się przekazać naszym dzieciom.
O Łopacińskich przeczytać można w znanych gazetach i zobaczyć w telewizji, ale na pewno nie można ich porównać do znanych polskich podróżników- celebrytów. Oni zwiedzili świat w inny sposób, bez fleszy, bez telefonu i wygód. Śpiwór, namiot i zatłoczone autobusy- tak przez rok wyglądała ich codzienność. Jednak co dalej?
- Następny wspólny cel to podróż śladami Stasia i Nel- wyjaśnia pan Wojtek. - Podczas wyprawy będziemy podróżować opisaną w znanej lekturze trasą w Afryce i czytać wraz z naszymi dziećmi książkę „W pustyni i w puszczy”. Na razie skupimy się jednak na pracy, bo każde marzenia mają swoją cenę i musimy się przygotować do ich realizacji.
Już sama rozmowa z rodzinką Łopacińskich była wspaniałą przygodą. Ich wciągające opowieści pomogły, choć na chwilę, oderwać się od szarej rzeczywistości. Wniosek wypłynął jeden- nie ważne gdzie, nie ważne jak, ale warto realizować swoje marzenia!
Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?