Widać po twarzy, że jest Pan wypoczęty, teraz ma Pan w końcu czas dla siebie...
Niektórzy, patrząc na mnie, mówią to samo co Pan Redaktor. Niemniej czasu za wiele nie mam. Co drugi dzień opie-kuję się moją matką. Ponadto latem mam sporo zajęć przy domu, między innymi w ogrodzie, nadrabiam też 20-letnie zaległości (śmiech). Mam tu na myśli nie tylko dokończenie budowy domu, ale także czas na realizację pasji.
Jakie jest Pana hobby?
Ogród, majsterkowanie, malarstwo. Z chwilą odejścia z urzędu prezydenta powiedziałem sobie, że namaluję obraz. Do tej pory namalowałem między innymi kwiaty w wazonie i kopiuję obraz Milleta - zbierające kłosy. Mam nadzieję, że niebawem uda mi się rozpocząć kolejne hobby - rzeźbiarstwo. Oprócz tego zajmuję się renowacją mebli. Odnowiłem starą komodę, zegar. Mam też czas na czytanie książek.
Widzę, że nadal prowadzi Pan aktywne życie...
Tak. Faktycznie każdy mój dzień rozpoczyna się o godz. 6, kończy o 23.
Można zatem powiedzieć, że się Pan całkowicie wyluzował, pozbył się stresu...
Zdecydowanie tak. Często do domu wracałem późnym wieczorem, musiałem jeszcze usiąść do dokumentów i przy-gotować się na dzień następny, a często myśli nie dawały mi zasnąć. W głowie układałem sobie nowe zadania, powracałem do problemów. W pewnym momencie powiedziałem sobie, że przyszedł już ten czas, by odpocząć i cieszyć się emeryturą (Zenon Odya ma 64 lata - dop. red.). Coś od życia się człowiekowi w końcu należy.
A czy czegoś Panu brakuje?
Tej ciągłej dyskusji nad wieloma sprawami, choć jestem radnym wojewódzkim, więc nadal uczestniczę w spotkaniach z ludźmi. Co prawda czuję trochę niedosyt, że nie mam już takiego bezpośredniego wpływu na decyzje, jak byłem organem wykonawczym, ale cóż. Z czasem trzeba się przestawić na inne tory, spojrzeć na sprawy z innej perspektywy, radnego - członka organu uchwałodawczego.
A propos funkcji radnego. Dlaczego nie zgodził się Pan objąć stanowiska członka Zarządu Województwa?
Uważałem, że byłoby to sprzeczne z podjętą decyzją o zwolnieniu tempa w życiu, chociaż propozycja Pana Marszałka była dla mnie miłym zaskoczeniem i dowodem, że moja długoletnia praca w samo-rządzie była doceniona w województwie. Wolałem pozostać radnym. Zasiadam w Komisji Strategii Rozwoju i Planowania Przestrzennego oraz Komisji Ochrony Środowiska, gdzie jestem wiceprzewodniczącym.
Co w województwie udało się Panu załatwić dla Tczewa?
Czyniłem starania, by samorząd województwa wsparł działania powiatu tczewskiego w sprawie ratowania mostu tczewskiego. Sejmik podjął w tym temacie uchwałę, a powiat tczewski otrzymał z województwa 1,5 mln zł dofinansowania na most. Dzięki tym środkom rozpocznie się przygotowanie dokumentacji niezbędnej do przeprowadzenia remontu obiektu. Zabiegałem u Marszałka o uwzględnienie w planach obwodnicy dla Tczewa w przypadku budowy suchego portu w Zajączkowie. Ostatnio interweniowałem w sprawie zamkniętej drogi dojazdowej do autostrady A1 z Tczewa do Stanisławia.
Zaczepiają jeszcze Pana mieszkańcy i proszą o pomoc?
Tak, tyle, że nie proszą o wsparcie. Zatrzymują się po to, by zapytać, co u mnie słychać. To miłe i ważne, że po tylu latach prezydentury mogę spokojnie chodzić po mieście, a ludzie nie wytykają mnie palcami.
A jak ocenia Pan swoją prezydenturę?
Zawsze mogłem być lepszym prezydentem, ale robiłem wszystko, aby Tczew stał się znaczącym miastem na mapie Pomorza i kraju. Myślę, że dzięki wielu inwestycjom udało nam się nadrobić zaległości w stosunku do ościennych miast i tym samym stworzyć warunki do tego, by w przyszłości nasze miasto stało się południową bramę metropolii Trójmiasta. Co prawda wiele mówiło się jeszcze o budowie hali sportowo-widowiskowej i stadionu lekkoatletycznego, ale sądzę, że w niedalekiej przyszłości zostaną zrealizowane te inwestycje.
Z jakiej zrealizowanej inwestycji się Pan najbardziej cieszy?
Z oczyszczalni ścieków. To była bardzo potrzebna inwestycja, a tworzona w bólach i bardzo krótkim czasie. Krzysztof Witosiński zebrał odpowiednią ekipę, która dokończyła rozpoczętą inwestycję w terminie i tym sposobem w latach 90. ubiegłego wieku powstała nowoczesna oczyszczalnia, choć niektórzy nie wierzyli, że nam się to uda.
A co Panu najbardziej utkwiło w pamięci?
Piękny pomysł Urszuli Giełdon. Osoby, która zechciała zintegrować środowisko niepełnosprawnych i wyjść z nimi na zewnątrz. Dzięki temu powstał ośrodek, a podopieczni pani Urszuli uwierzyli w siebie, że są równoprawnymi mieszkańcami, którzy mogą realizować swoje pasje, marzenia...
Dziękuję za rozmowę
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?