Tczew. Szpital kolejowy walczy o byt

Problemy nękające służbę zdrowia nie omijają tczewskiego Obwodu Lecznictwa Kolejowego. Zawarte dotąd z kasami chorych kontrakty zapewniają szpitalowi wykorzystanie jego możliwości jedynie w połowie. Tymczasem placówka już od dawna ma pełne obłożenie.

Pacjenci tczewskiego szpitala bardzo chwalą opiekę w placówce. O tym, że lecznica ma problemy dowiedzieli się od swoich bliskich.
Danuta Kołakowska z Łodzi leżała już w niejednym szpitalu. Ma endoprotezę. - Najpierw przez pół roku przebywałam na oddziale urazowo-ortopedycznym w Szpitalu im. Kopernika w Łodzi, później jeszcze dwa miesiące w Zgierzu - mówi pani Danuta. - Byłam tam otoczona troskliwą opieką. Mimo znajomości, termin operacji wyznaczono mi dopiero za dwa miesiące.

Bez znajomości

Tu nikogo nie znałam, a zajęto się mną bardzo serdecznie. Lekarz dokładnie wytłumaczył mi proces leczenia. Mam ogromne zaufanie do całego personelu. Mam tu lepiej niż w domu.
Pełen poświęcenia personel szpitala chwali też Gabriela Pelc. - Sama jestem pielęgniarką - mówi. - Ten oddział jest bardzo ciężki i to pod każdym względem. Na oddziale paliatywnym, czy też przy łóżkach hospicyjnych pracy jest przez cały czas ogromnie dużo. Mimo to wszyscy są mili, uczynni.
W tczewskim szpitalu przebywają mieszkańcy niemal z całej Polski. Odkąd funkcjonuje oddział rehabilitacji, zainteresowanie placówką się zwiększyło. - Przeszłam już osiem operacji biodra - mówi Irena Nadolna z Pinczyna w powiecie starogardzkim. - Dopiero po ponad 20 latach korzystam z rehabilitacji.

Pierwsza rehabilitacja

Raz zaproponowano mi usprawnianie w szpitalu w Dzierżążnie, ale to tak daleko od domu. W ciągu półtora roku przeszłam trzy operacje w Szpitalu Kolejowym w Gdańsku. Po ostatniej dostałam skierowanie do Tczewa. Opieka jest tu dobra. Czeka mnie prawdopodobnie około 5 tygodni rehabilitacji.
Wiadomość o planowanym przeniesieniu placówki do szpitala w Dzierżążnie wywołała najpierw zdumienie, potem złość.
- Jak w ogóle można wpaść na taki pomysł! - dziwią się pacjenci. - Przecież szpital w Dzierżążnie mieści się w barakach. Tu mamy dobre warunki bytowe i specjalistyczną opiekę.
W szpitalu wspominają obietnicę sfinansowania przez samorząd wojewódzki zakupu sprzętu do rehabilitacji, jeżeli placówka sama zaadaptuje pomieszczenia na ten cel. Oddział przygotowano, ale pieniędzy na sprzęt w szpitalu dotąd nie widziano.

Nie przeniosą

- Na razie nie ma mowy o przenoszeniu szpitala do Dzierżążna - wyjaśnił Witold Namyślak, wicemarszałek Sejmiku Samorządowego Województwa Pomorskiego. - Jeżeli zaś chodzi o pieniądze, to moim zadaniem jest mobilizowanie ludzi do działania. Tczewski szpital jest w dobrej sytuacji. Dyrekcja otrzymała zgodę na sprzedaż części majątku. Uważam, że szpital może samodzielnie wyjść z problemów finansowych. Procedura oddłużeniowa placówki trwa od trzech lat. Nie mam na nią wpływu. Na razie nie wiemy jeszcze, czy w tym roku wpłyną pieniądze na restrukturyzację.