Ponad sześćdziesięciu pracowników stoczni straciło pracę jesienią 2011 r. Zostali zwolnieni przez syndyka masy upadłościowej przedsiębiorstwa po tym, jak do skutku nie doszła transakcja sprzedaży jego majątku chojnickiemu Zrembowi.
W liście do syndyka masy upadłościowej stoczni byli pracownicy zakładu pytają, czy dostaną zasądzone wynagrodzenia, które mieli otrzymać po powrotnym przejęciu pracowników przez syndyka masy upadłościowej, zakończeniu prawomocnym wyrokiem sprawy pierwszych siedmiu pracowników i sprzedaży majątku stoczni nowemu właścicielowi. Okazuje się jednak, że syndyk to zły adresat roszczeń o zaległe wynagrodzenia.
- W prawomocnych orzeczeniach wynagrodzenia zasądzono nie od upadłego, gdzie funkcjonuje syndyk, tylko od Stoczni Tczew S.A. - przypomina Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Stoczniowcy pytają też o odprawy pieniężne - według nich należne i zgodne z innym wyrokiem malborskiego sądu - których nie otrzymali po zwolnieniach grupowych, choć inne były ustalenia między syndykiem a Zarządem Zakładowym NSZZ „Solidarność”. Syndyk uznał wówczas, że nie wypłaci stoczniowcom odpraw, ponieważ nie ma na to środków.
Czy uda się rozwiązać problem byłych pracowników tczewskiej stoczni?
Czytaj więcej w środowym, papierowym wydaniu „Dziennika Bałtyckiego”
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?