Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Angelika Rytel z powiatu tczewskiego ma nieoperacyjnego raka piersi - potrzebny lek ratujący życie

Krystyna Paszkowska
Krystyna Paszkowska
Angelika Rytel, mieszkanka powiatu tczewskiego choruje na nieoperacyjnego raka piersi. Dotychczasowe leczenie nie skutkuje. Jedynym ratunkiem dla kobiety jest celowany lek dostępny w USA. Miesięczna kuracja kosztuje 60 tys. zł. Potrzeba co najmniej dwóch miesięcy żeby móc stwierdzić, czy lek zadziała w przypadku pani Angeliki. Na pomagam.pl uruchomiono zbiórkę pieniędzy. Kobieta ma 35 lat, jest mamą trójki dzieci.

- Jestem chora, ciężko chora - mówi pani Angelika. - Nawet nie wiem od czego zacząć, łzy cisną się do oczu. Badałam się regularnie - morfologia, cytologia i inne. Ale rok 2019 zaczął się dla mnie kiepsko. Czułam się coraz gorzej, a lekarze rozkładali bezsilnie ręce.

Aż sama w październiku poszłam na usg. Pytanie, czemu tak późno, bo począwszy od lekarza pierwszego kontaktu, ginekologa, okulisty, dermatologa, kardiologa wszyscy tłumaczyli mi, że jestem zdrowa. Nigdy nie rozczulałam się nad sobą, ale wtedy czułam, że coś jest nie tak. Tylko nie wiedziałam co.
Podczas badania usg Angelika Rytel usłyszała: "Podejrzewam nowotwór".

Pod koniec października pani Angelika trafiła do chirurga-onkologa. Lekarz zlecił wykonanie biopsji. Na wyniki kobieta czekała trzy tygodnie. Niestety, okazało się, że ma bardzo złośliwego raka piersi z przerzutami do pachy lewej, nadoobojczykowo, śródpiersia. G3, tróujemny, Ki67- 50% - tak fachowo określono chorobę, która wyniszczała organizm Angeliki Rytel.

- Później robiono mi kolejne badania i kolejne trzy tygodnie minęły - mówi mieszkanka powiatu tczewskiego. - Kiedy zwołano konsylium dowiedziałam się, że nie będzie łatwo, ale z pozytywnym rozwiązaniem. Niestety, chemioterapia nie pomogła, przeciwnie spowodowała pogorszenie. O operacji nie ma mowy, teraz jestem po radioterapii. W trakcie biorę chemię w tabletkach.

To - Capecitabine 500 mg. Codzienny rytuał: 5 tabletek rano, 4 tabletki wieczorem, potem dwa tygodnie przerwy i znowu codziennie po 9 tabletek.
To co od miesięcy przeżywa kobieta jest nie do opisania. - Capecitabine miał ograniczyć przerzuty, niestety, nie udało się - mówi smutno pani Angelika.

- Pierś miałam mocno nabrzmiałą i ten straszny ból - bez żadnej przerwy. Łykałam środki przeciwbólowe prawie jak drażetki, aby tylko chociaż na chwilę móc zasnąć. W wyniku chemii i naświetlań moja pierś stała się czarna. Jej kolor to dla mnie żaden problem, żeby tylko nie bolało.

W przypadku pani Angeliki nie ma mowy o mastektomii. Nowotwór, na jaki cierpi nie dość, że jest agresywny, to jeszcze i zapalny. W takiej sytuacji nie można usunąć piersi. Nie można w ogóle piersi operować.
- 05 maja pani doktor zaproponowała mi, że można wykonać bandanie molekularne w USA - opowiada młoda kobieta. - Bez wahania się zgodziłam. Wyniki otrzymałam 10 czerwca. Okazało się, że mam uszkodzone geny: PIK3CA oraz TP53. Lekarz prowadząca zaproponowała mi nowy lek Alpelisib, który - niestety - nie jest refundowany.
To lek celowany pod konkretny uszkodzony gen. W przypadku pani Angeliki najważniejsze jest przywrócenie normalnego funkcjonowania genu PIK3CA.

Zaledwie w czerwcu 2019 r. Amerykańska Agencja Żywności i Leków (ang. American Food and Drug Administration, FDA) zarejestrowała alpelisib w skojarzeniu z fulwestrantem u kobiet w wieku pomenopauzalnym oraz u mężczyzn chorych na hormonododatniego, HER2-ujemnego zaawansowanego lub przerzutowego raka piersi z obecnością mutacji PIK3CA wykrytej za pomocą zarejestrowanego testu diagnostycznego. U chorych tych stwierdzono wcześniej progresję choroby w trakcie lub po leczeniu hormonalnym.

Sposób otrzymania tego nowoczesnego leku, koszty z tym związane oraz ilość potrzebna do zweryfikowania, czy Alpelisib spełnia oczekiwania i wiele pytań z tym związanych pojawiło się wraz z nadzieją, że jednak jest lek, który może jej pomóc - uratować życie.

- Ale wiem, że jeżeli będę czekała w nieskończoność mogę się nie doczekać - przyznaje ze smutkiem Angelika Rytel. - A tak bardzo chciałabym zobaczyć chociaż, jak moje dzieci przystępują do pierwszej komunii, jak otrzymują świadectwa, ich miłości, miłostki, a wielkim marzeniem jest jak wychodzą za mąż, biorą ślub, a ja jestem i im w tym wszystkim pomagam. Widzę moje wnuki. Ciężko o tym mówić.

Bliscy pani Angeliki nie są w stanie zgromadzić 120 tys. zł na 2-miesięczną kurację lekiem Alpelisib.
Na pomagam.pl zorganizowano zbiórkę pieniędzy na zakup leku.
Wystarczy wejść TUTAJ i złożyć datek lub chociaż udostępnić post.

Pani Angelika nie poddaje się, walczy, chociaż sił ma coraz mniej. Jak przyznała, jeżeli nie uda jej się doczekać leku, to środki zgromadzone na koncie jej mąż przekaże na leczenie innych chorych potrzebujących wsparcia. Czas gra w tym przypadku ogromną rolę. Pomóżmy uratować życie młodej mamy trójki dzieci: 7-letniej Roksany oraz 6-letnich bliźniąt: Patrycji i Patryka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co to jest zapalenie gardła i migdałków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto