O sprawie głośno już było we wtorek. Jeden ze starszych mieszkańców wybrał się z pieskiem na działkę przy ul. Czatkowskiej. W pewnym momencie z sąsiedniego ogródka wybiegł amstaff, przeskakując wcześniej metrowej wysokości płot. Agresywny pies dobiegł do kundelka i zaczął go gryźć. Co prawda właścicielowi czworonoga udało się odciągnąć zwierzę, ale agresor nie dał za wygraną. Po chwili ponownie dobiegł do małego psiaka i go zagryzł. Zbulwersowany mieszkaniec powiadomił o sprawie policję. Szybko okazało się, że w ubiegłym roku ten sam amstaff pogryzł policjanta oraz pracownicę Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
W środę właściciel zagryzionego kundelka zadzwonił do wiceprezydenta miasta ds. gospodarczych Adama Burczyka. Samorządowiec po konsultacji z Wydziałem Spraw Komunalnych Urzędu Miejskiego i komendantem Straży Miejskiej wydał zgodę funkcjonariuszom na odebranie amstaffa właścicielowi.
- Po południu wspólnie z policjantem i pracownicą tczewskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt udaliśmy się na działki przy ul. Czatkowskiej - relacjonuje Andrzej Jachimowski, komendant Straży Miejskiej w Tczewie. - Pies był jednak na tyle agresywny, że nie dał się złapać, musiał dojechać lekarz weterynarii, który podał zastrzyk usypiający.
O dziwo, mimo bardzo wysokiej dawki leku amstaff długo jeszcze warczał. - To suczka. Ma 25 kilogramów. Dawka była na 40 kg. Pies powinien więc spać po 10 minutach. Tymczasem od zastrzyku upłynęły już prawie trzy kwadranse, a on wciąż stoi na nogach - powiedziała nam zaskoczona Anna Cias, pracownica schroniska. Michał Kubicki, także przedstawiciel azylu, powiedział nam, że właściciel amstaffa chciał, by pies był agresywny.
- Chodziło mu o to, by pilnował działki, ale w rezultacie złe podejście człowieka do zwierzęcia doprowadziło do agresji czworonoga - dodał. - Co więcej, ta agresja rosła, gdy mężczyzna przy użyciu siły odciągał amstaffa.
Obecnie agresywne zwierzę przebywa w osobnym pomieszczeniu. Pracownicy schroniska, dla własnego i odwiedzających azyl bezpieczeństwa, wywiesili nawet kartkę z napisem "Nie zbliżać się do klatki!".
W czwartek prezydent miasta ma zdecydować o dalszym losie amstaffa. Wszystko wskazuje na to, że pies zostanie uśpiony, a policja skieruje wniosek do sądu o ukaranie właściciela czworonoga. Ma odpowiadać za nieodpowiednie zabezpieczenie na działce dla psa.
- Bardzo się cieszę, że tak skończyła się ta sprawa, bo mogło dojść do tragedii - dodaje komendant Straży Miejskiej. - Na szczęście, mieszkańcy, zwłaszcza działkowicze, mogą już spać spokojnie. Ja ze swej strony serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do odebrania psa nieodpowiedzialnemu właścicielowi.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?