Strażackie podsumowania w powiecie tczewskim. Ratownictwo techniczne w cenie

W całym województwie pomorskim tylko Gdańsk, Gdynia i Słupsk wyprzedzają Tczew pod względem liczby zdarzeń odnotowanych w ubiegłorocznych strażackich statystykach.

- Nasza doroczna narada ma służyć ocenie działań ratowniczych w trudnym 2001 roku - mówił Kazimierz Langowski, prezes Zarządu Powiatowego Ochotniczych Straży Państwowych w Tczewie. - był to rok szczególnie trudny dla gmin ponoszących ciężar utrzymania jednostek OSP.

Nowe jednostki

St. bryg. Piotr Świeczkowski mówił o nowych jednostkach OSP, jakie weszły do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Należą do nich straże w Kulicach, Nowej Cerkwi i Miłobądzu. Z zagadnień, które udało się pomyślnie sfinalizować było przejęcie przez Państwową Straż Pożarną jednostki dawnej zakładowej straży pożarnej przy PKP w Zajączkowie Tczewskim. Zadaniem utworzonej niedawno Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 jest ratownictwo chemiczne i zabezpieczenie obiektów PKP. Brać strażacką cieszyło też uruchomienie Powiatowego Stanowiska Kierowania w tczewskiej komendzie.
- Praktyczne uruchomienie Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego będzie możliwe dopiero wówczas, gdy zostanie ono w pełni wyposażone - mówił komendant Świeczkowski.

Więcej akcji

Strażackie statystyki wskazują, że z roku na rok rośnie liczba odnotowywanych zdarzeń. W ubiegłym roku w odniesieniu do roku 2000 strażacy obsługiwali niemal o 30 proc. więcej zdarzeń. - Znacznie szybciej zużywa się specjalistyczny sprzęt ratowniczy - mówił komendant. - Dotyczy to między innymi sprzętu służącego do ratownictwa technicznego. Na terenie naszego powiatu krzyżują się nie tylko linie kolejowe, ale też ważne drogowe połączenia komunikacyjne. Coraz więcej jest wypadków z udziałem TIR-ów. Bardzo przydałby się w związku z taką sytuacją w naszym powiecie ciężki samochód ratownictwa technicznego i 50-tonowy dźwig.
Strażacy chcieliby, aby do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego weszło kolejnych 12 jednostek OSP. Nieco mniej spontanicznie na taki pomysł zareagowali samorządowcy, gdyż kolejne jednostki w systemie wiązać się będą prawdopodobnie z dodatkowym obciążeniem dla budżetów gminnych.

Winni ludzie

- Niekiedy powodem strażackich akcji jest po prostu niedbalstwo ludzi - mówił Zdzisław Makowski, wójt Subków. - Ktoś najpierw zasypuje stawki, sprawia, że urządzenia melioracyjne nie są drożne, a potem kiedy wskutek własnej nieodpowiedzialności zalewa mu posesje woła na pomoc strażaków. Tylko dlaczego za takie postępowanie ma płacić gmina. Winni zaniedbań powinni być obciążani finansowo kosztami takich akcji. Zresztą od tego są gminne zakłady komunalne, a nie straż.
Komendant tłumaczył, że kiedy do straży wpływa zgłoszenie, to jeszcze nie wiadomo jak wygląda sytuacja na miejscu zdarzenia. Może się okazać, że nie pojedziemy do pompowania wody z piwnicy i podmoknięty fundament domu się osunie - mówi P. Świeczkowski. - Może dojść do tragedii.