Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tczew. Ruiny wciąż straszą mieszkańców

seba
FOT. S.DADACZYNSKI
Współwłaściciel byłej drożdżowni w Tczewie oficjalnie nie zdradza, co powstanie w jej miejscu przy ul. Za Dworcem, ale niewykluczone, że sprzeda tę nieruchomość

Dziennikowi Bałtyckiemu udało się dotrzeć do jednego z dwóch współwłaścicieli byłej drożdżowni. Mieszka w Lęborku. Nie chciał nam zdradzić, jakie ma plany wobec tej działki. Stwierdził, że przed podpisaniem umów o biznesie się nie rozmawia. Czy zatem szykuje się do sprzedaży nieruchomości? Tego wykluczyć nie można.

Leszek Lewiński, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Tczewie wyjaśnia, że właściciele obiektu otrzymali już decyzję na rozbiórkę niektórych opuszczonych budynków.
- Jednocześnie zadeklarowali ich zabezpieczenie przed osobami trzecimi, co uczyniono - dodaje inspektor. - Ponadto zobligowali się do całodobowego monitoringu tego miejsca.

W rozmowie z nami współwłaściciel potwierdził, że pilnuje swojego majątku. Tymczasem zupełnie innego zdania jest radna miasta, Gertruda Pierzynowska. Zauważa, że nie ma m.in. bramy wjazdowej do byłej fabryki. Jest jedynie drut kolczasty z napisem: "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony".
- Ponadto nie zabezpieczono studzienek kanalizacyjnych - dodaje. - W każdej chwili dziecko może przejść pod drutem i wpaść w którąś z dziur.
Zarówno włazy studzienek, jak i pozostałe elementy metalowe w byłej drożdżowni skradziono. Podczas jednej z interwencji strażnicy miejscy ujęli sprawców tego czynu.

Urzędnicy z ratusza tłumaczą, że praktycznie nic konkretnego nie mogą zrobić w tej sprawie, gdyż obiekt jest własnością prywatną.
- W takim układzie Sejm powinien przyjąć ustawę tak, aby samorządy mogły wyegzekwować od prywatnych właścicieli należyte zabezpieczenie terenu - uważa Andrzej Winc, mieszkaniec Tczewa. - Warto zwrócić się w tej sprawie do posłów. Inaczej obecne prawo będzie "biło" w miejscowe władze. Ludzie będą wychodzić z założenia, że włodarze nie potrafią rozwiązać tego typu problemów, pomimo że nie mają do tego prawnych mechanizmów.
Gertruda Pierzynowska idzie jeszcze dalej. Uważa, że powinno się zmienić inspektora nadzoru budowlanego, bo działania w stosunku do opuszczonych ruin idą ślamazarnie. - Tak było z masarnią na Suchostrzygach, teraz jest z drożdżownią. Nie wspomnę już o budynku przy ul. Westerplatte, obok Domu Przedsiębiorcy i tzw. Laleczki przy ul. Dąbrowskiego.
Leszek Lewiński tłumaczy, że w przypadku obiektu przy Westerplatte szykowana jest kontrola, a dalsza przyszłość Laleczki leży po stronie właściciela. Obiekt jest zabezpieczony.
To samo dotyczy masarni. Tę kupiło miasto. Ppuszczona jest też była przychodnia kolejowa przy ul. 1 Maja. Po tym, jak spaleniu uległ dach, samorząd województwa pomorskiego wystawił ją na sprzedaż. 7 kwietnia planowany jest trzeci przetarg. Cena wywoławcza nieruchomości to 620 tys. zł brutto. Do 1 kwietnia należy wpłacić wadium - 31 tys. zł. Powierzchnia użytkowa budynku to ponad 2 tys. metrów kw.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto