Masz e-bilet? Nie musisz już mieć legitymacji

O sprawie pisaliśmy w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy tczewianie pytali na naszych łamach, że po co stworzono system elektronicznego biletu, skoro i tak wymaga się papierowych dokumentów. Dziwiło ich to, że odpowiedzialni za to urzędnicy nie widzą, iż jest to pewien absurd. Co więcej, przytoczyli przykład, kiedy uczniowie posiadający ważne elektroniczne bilety, otrzymali... mandaty właśnie za brak legitymacji szkolnej.

Najpierw kontrolerzy wypisali karę 10-letniemu Bartoszowi, a dzień później jego o trzy lata starszej siostrze, Darii (nazwisko do wiadomości redakcji).

- Ukarano je za brak legitymacji szkolnej. Tymczasem wcześniej - we wrześniu - musieli przedłużyć ważność ulgowego elektronicznego biletu na kolejny rok szkolny, przedkładając właśnie ważne legitymacje szkolne - mówił pan Dariusz, ojciec dzieci. - Po co więc stworzono elektroniczny system? W moim przekonaniu, skoro pani w okienku potwierdziła, że nadal chodzą do szkoły, przedłużyła im ulgowy elektroniczny bilet, to już on sam w sobie jest potwierdzeniem tego, że dziecko ma prawo do zniżki. Niestety, okazało się, że oprócz niego należy wozić legitymację szkolną. To absurd. Tym bardziej że już na elektronicznym bilecie widnieje imię, nazwisko i fotografia dziecka, a zatem nikt nawet bez legitymacji szkolnej nie podszyje się za kogoś innego.

Podinspektor ds. zarządzania transportem miejskim w tczewskim ratuszu Stanisław Smoliński tłumaczył, że to z przepisów porządkowych wynika, iż pasażer jest zobowiązany do okazania ważnego biletu i dokumentu uprawniającego do ulgi, jeśli z takiej korzysta.

Po ukazaniu się naszego artykułu sprawą zainteresował się radny miasta Zbigniew Urban. Do ratusza złożył propozycję zmiany spornych przepisów tak, by młodzież nie musiała wozić zarówno elektronicznego biletu, jak i legitymacji. Urzędnicy przychylili się do jego prośby, przygotowali projekt zmiany uchwały, a radni go poparli.
- Uchwała jest już prawomocna i pasażerowie nie muszą już wozić legitymacji szkolnych - zapewnia Stanisław Smoliński. - Wie o tym przewoźnik oraz firma kontrolująca bilety.