Są wnioski ze spotkania STOP SPALARNI w Gniewie

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, w spotkaniu wzięło udział kierownictwo firmy Weber. Nie zabrakło także przedstawicieli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska oraz Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego.

- Nie kieruje nami chęć zamknięcia zakładu - tłumaczył Grzegorz Wasielewski, organizator spotkania. - Jednak z nie można przeczyć faktom. W powietrzu przy określonych wiatrach unosi się nieprzyjemny, typowo chemiczny zapach, który wynika ze spalania niebezpiecznych odpadów. Ludzie chorują na zapalenie spojówek, wymiotują, mają alergie. Żądamy niezależnych, specjalistycznych badań, które będą robione w określonych miejscach i przy odpowiednich warunkach atmosferycznych.


Marek Dziurdzia, dyrektor Produkcji i Łańcuch Dostaw, Saint-Gobain Construction Products Polska Sp. z o.o., w skład której wchodzą zakłady Weber, odpierał zarzuty.

- Podczas produkcji keramzytu, prawie 98 procent źródła energii to węgiel - mówił. - Od 2005 roku nasze emisje do atmosfery drastycznie spadły, właśnie z powodu zamiany mazutu na węgiel. Pozostałe dwa procent to oczyszczone oleje. Nie zatruwamy nikogo, przez 11 lat zainwestowaliśmy w unowocześnienie zakładu 24 mln zł. Źle się oczywiście czujemy z tym, że nasz zakład bywa źródłem tego zapachu, ale taki jest właśnie zapach gliny. Jesteśmy transparentni jako firma, zapraszamy na teren zakładu.


Wniosków ze spotkania było kilka. Najważniejsze to te, by doprowadzić do niezależnych badań oraz wystąpić do miejscowej placówki służby zdrowia o statystyki zachorowań w mieście i gminie. Kolejny wniosek był taki, aby firma zaktualizowała swoje pozwolenie zintegrowane, bo skoro nie wypuszczają do powietrza niebezpiecznych dla zdrowia substancji, nie jest im potrzebne pozwolenie na użycie kilkudziesięciu niebezpiecznych odpadów.