Rada Miejska w Tczewie: radni rzucili się sobie do gardeł [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Wielką kłótnię między kilkoma radnymi zapoczątkował wiceprzewodniczący rady Rajmund Dominikowski, który zarzucił radnemu Zbigniewowi Urbanowi chuligaństwo samorządowe i zatruwanie atmosfery politycznej w mieście. Dominikowskiemu nie spodobało się m. in., że radny Urban tak często krytykuje władze miasta.

- Wydaje mi się, że Zbigniew Urban chce uchodzić za jedynego i praworządnego, a to już lekka przesada - mówił wiceprzewodniczący. - O pomówieniach, które są na granicy dobrego smaku i prawa już nie wspominam, ale chcę przypomnieć, że radny Urban w kontrowersyjnych okolicznościach wygrał ostatnie wybory jednym głosem i nie wiadomo, czy gdyby wyborcy mieli świadomość, że nie mieszka na os. Garnuszewskiego, ktoś nie oddałby tego jednego głosu na kogoś innego.

- To sąd kapturowy! - odparł Zbigniew Urban. - Próbuje się piętnować osobę, która jest w opozycji i ma prawo głosić swoje przekonania. Proponuję panu, żeby do kolejnej sesji przebadał się pan pod kątem jednostki chorobowej.

Na swój cel wziął radnego także Krzysztof Misiewicz, dla którego wytykanie przez Urbana prezesom miejskich spółek wysokich zarobków i nagród jest hipokryzją, ponieważ Zbigniew Urban sam zasiada w radzie nadzorczej tczewskiego szpitala, za co pobiera - według obliczeń radnego Misiewicza - około 900 zł za godzinę pracy.

- W tym przypadku radny nie widzi nic negatywnego w pobieraniu za dwie, trzy godziny pracy w miesiącu wynagrodzenia porównywalnego z miesięcznym wynagrodzeniem np. pielęgniarek. To trochę hipokryzja i cynizm - ocenił radny Misiewicz.

Radny Urban z kolei ripostował, że zarówno radny Misiewicz, jak i jego żona oraz brat, pracują w miejskich spółkach lub ratuszu, przez co rajca nie jest wiarygodny.

Czytaj więcej w piątkowym, papierowym wydaniu „Dziennika Tczewskiego”!