Tczew. W "dziewiątce" rewolucji nie będzie

Zobacz też: Na Dzień Dziecka pociągiem za darmo
Do ratusza wpłynęło 7 ofert, w tym 6 z Tczewa i 1 z Człuchowa. Komisja konkursowa uznała, że najlepszą posiada Sadokierska.
Władze miasta tłumaczą, że chcą zaoszczędzić na przekształceniu placówki. Rocznie ok. 250 tys. zł. Dotacja będzie wynosiła 75 proc. Teraz zaś miasto w 100 proc. pokrywa koszty utrzymania przedszkola.

Wcześniej zmiany budziły wiele kontrowersji wśród rodziców dzieci uczęszczających do "dziewiątki" i pracujących tam nauczycielek. Ci pierwsi obawiali się, że po przekształceniu przedszkola w niepubliczne na miesięczny pobyt dziecka będzie trzeba wydać dużo więcej. Do tej pory płacili średnio 260 zł.
Sadokierska w rozmowie z nami zapewniła, że ceny będą zbliżone do pozostałych niepublicznych placówek w Tczewie. Sprawdziliśmy, że np. "Chatka Puchatka" przy ul. Orkana pobiera 300 zł. W kwotę tę wliczone jest wyżywienie i zajęcia dodatkowe.

A co z nauczycielkami "dziewiątki"? Sadokierska powiedziała nam, że "ważna jest dla niej możliwość dalszej współpracy m.in. z większością zespołu pracowników". Z kolei na konferencji prasowej prezydent Tczewa Mirosław Pobłocki podtrzymał deklarację, że dla pozostałych samorząd znajdzie pracę w innych oświatowych placówkach na terenie miasta.

Nauczycielki nie tylko obawiały się o pracę. Twierdziły, że przez zmiany stracą przywileje ujęte w Karcie Nauczyciela, m.in. fundusz socjalny. Zapytaliśmy więc Różę Laskowską, dyrektorkę "Chatki Puchatka", jak u niej wygląda praca. - Jest lepiej, niż w publicznej placówce - mówi Laskowska. - Łatwiej jest gospodarować pieniędzmi. Nauczyciele bez problemu mogą się rozwijać, uczestnicząc w dokształcaniu czy realizując własne projekty. Zaś same zarobki są zbliżone lub nawet większe, niż w publicznych placówkach.