O tym, że mieszkają na bombie gazowej dowiedzieli się przez przypadek. Mieszkańcy trzech posesji przy ul. Wiślanej w Tczewie od pięciu dni bezskutecznie proszą o pomoc. Gaz ulatniający się z przebiegającego obok posesji gazociągu zagraża nie tylko im i ich rodzinom, ale również mieszkańcom całej ulicy i osiedla.
Osiedle Staszica w Tczewie to osiedle domków jednorodzinnych, mieszka tam około 2,5 tys. mieszkańców. Ulica Wiślana jest jedną z nowszych ulic, na której domy stoją od niedawna. Niektóre z nich są nadal w budowie.
- O tym, że gaz się ulatnia dowiedzieliśmy się przez przypadek - mówi Janusz Piotrowicz, właściciel posesji przy Wiślanej 43. - Przy okazji wykopów pod burzówkę, pracownicy wykonujący tę instalację stwierdzili, że z rur gazociągu ulatnia się z gaz. Czuliśmy czasami zapach gazu, ale w blokach przecież też czasami go czuć.
O ulatniającym się gazie świadczył nie tylko zapach, ale również kolor ziemi. Szara, sina ziemia jest jak bomba.
- Przybyłe pogotowie gazowe zrobiło pomiary i widzieliśmy, że brakuje im skali na przyrządzie - mówią mieszkańcy ulicy.
- W sobotę byli tutaj ponownie z gazowni, a jedyne co zrobili to zabezpieczyli miejsce wykopu biało-czerwoną wstęgą i ustawili tablicę ostrzegającą, że miejsce jest zagrożone wybuchem - mówią mieszkańcy okolicznych domów. - I to wszystko.
Właściciele posesji urządzają sobie przydomowe ogródki.
- A kto nas zapewni, że my i nasze dzieci nie zjadamy zatrutych warzyw i owoców - pytają.
- W poniedziałek myśleliśmy, że ktoś przyjedzie i powie nam co się dzieje, że będą jakieś naprawy - mówi Jarosław Cejrowski. - Owszem, przyjechał wykonawca gazociągu. Stwierdził, że wszystko jest w porządku i odjechał jak gdyby nic się nie stało.
Tego samego dnia pracujący przy instalacji sieci burzowej pracownicy przy kolejnym wykopie stwierdzili, że czują ulatniający się gaz i przerwali pracę.
- Kolejny raz przyjechało pogotowie i znowu robili pomiary - mówią świadkowie. - Kolejny wykop z odkrytym gazociągiem został ogrodzony szarfą i wywieszono tabliczki ostrzegające przed wybuchem.
- Słyszałem jak pracownicy gazowni mówili, że trzeba powiadomić Gdańsk - mówi Janusz Piotrowicz. - Czy musi wydarzyć się tragedia, aby gazownia zaczęła coś robić. Przecież niedaleko bawią się nasze dzieci, przejeżdżają samochody. Wystarczy jedna iskra do nieszczęścia.
- Zlokalizowaliśmy ulatniający się gaz i miejsca te zabezpieczyliśmy - mówi Bogdan Musiał, kierownik tczewskiej gazowni. - Jako, że sieć gazowa jest plastikowa potrzebne są odpowiednie kształtki, które musieliśmy kupić. Zapach gazu może być odczuwalny, bo naruszona ziemia się wietrzy. Jednak zapewniam, że mieszkańcom i ich życiu nic nie zagraża. Gdyby tak było, pracowalibyśmy dzień i noc.
kierownik Inspektoratu Obrony Cywilnej
- Mieszkańcy mogą spać spokojnie. Gdyby działo się coś złego, dopływ gazu byłyby odłączony. To, że czuje się zapach oznacza, że gaz nie kumuluje się w jednym miejscu, tylko utlenia się. Wiem, że pracownicy gazowni zawiadomieni o ulatnianiu się gazu, zrobili pomiary i poinformowali wykonawcę gazociągu o nieprawidłowościach. Wykonawca jest zobowiązany do kontynuowania napraw.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?